Odporni na Nasdaq

Jednak technologiczne eldorado za oceanem nie trwało zbyt długo. Wiarę amerykańskich inwestorów w dalszy wzrost zakłóciła przedłużająca się seria obniżek prognoz finansowych spółek nowej gospodarki. Najgłośniejszym echem odbiło się pierwsze od dziesięciu lat ostrzeżenie przed niższymi zyskami, opublikowane przez Microsoft. Jak obliczyła agencja Reuters, od początku ub.r. podobne ostrzeżenia wystosowało prawie 450 amerykańskich korporacji, dwukrotnie więcej niż w 1999 r.

Od początku drugiej dekady ubiegłorocznego grudnia ceny akcji na Nasdaq znów zaczęły więc się osuwać. Ale optymiści liczyli jeszcze, że niekorzystną tendencję zahamuje obniżka stóp procentowych, która pomogłaby nakręcić koniunkturę w USA i tym samym powstrzymała spadek zysków spółek technologicznych. Kiedy jednak okazało się, że szef amerykańskiej rezerwy federalnej Alan Greenspan na razie nie obniży stóp procentowych, wyprzedaż przybrała rozmiary wręcz paniki.

Pod koniec drugiej dekady grudnia Nasdaq spadł do poziomu najniższego od 16 miesięcy. Dopiero przed świętami Bożego Narodzenia inwestorzy nieco się opamiętali i ceny na Nasdaq gwałtownie odbiły się od dna.

Patrząc na to, co się dzieje za oceanem, można było się spodziewać załamania również na naszym parkiecie. Ale, o dziwo, nic takiego się nie stało. Krajowi inwestorzy, zwykle dość nerwowo reagujący na niekorzystne sygnały z rynków amerykańskich, tym razem zupełnie je zlekceważyli. W połowie miesiąca nastąpiło wprawdzie niewielkie przesilenie, ale nie trwało ono dłużej niż kilka sesji, po czym sektor technologiczny kontynuował marsz w górę.

Nadspodziewanie dobra postawa krajowych spółek IT to prawdopodobnie zasługa popytu zgłaszanego przez instytucje finansowe. A wśród nich pierwsze skrzypce grają fundusze emerytalne, które przed końcem roku postanowiły zapewne "bronić" kursów, lokując na giełdzie pokaźną część pieniędzy płynących coraz szerszym strumieniem z ZUS-u.