Niskie ryzyko drugiej bańki

Z trudem wydobyliśmy z zakamarków pamięci nazwy takich portali jak Yoyo.pl, Ahoj.pl, Arena.pl czy Portal.pl, niegdyś gwiazd pierwszej wielkości. Czy możecie sobie Państwo wyobrazić, że to samo mogłoby się współcześnie przydarzyć takim gigantom polskiego rynku jak Onet, Wirtualna Polska, Interia czy Allegro? Chyba nie, prawda? Ale czy to znaczy, że takie ryzyko nie istnieje?

Po upadku takich marek jak etoys.com, Boo.com, Pets.com inwestorzy stracili pewność siebie. Wartość Yahoo na początku 2000 roku sięgała 125 mld USD. W 2001 roku już tylko 4 mld USD... W Polsce jak muchy padały kolejne przedsięwzięcia, które powstały często tylko po to, by móc z zyskiem sprzedać ich markę. YoYo, Arena, Ahoj, Poland.com... Na świecie w samym styczniu 2001 roku prawie 15,5 tys. pracowników z branży internetowej w 120 firmach straciło pracę.

Niedawno pisaliśmy, o tym, że wartość Google według wyceny inwestorów wynosi już ponad 80 mld USD. To więcej niż dotychczasowy gigant "starych" mediów, Time Warner. W dniu giełdowego debiutu sprzed 10 miesięcy akcje spółki Google były warte 85 USD za sztukę. Obecnie ich cena zbliża się do 300 USD.

Opinia Benity Jakubowskiej, Dyrektor Sprzedaży/ Projekt Internet

Benita Jakubowska

W chwili obecnej na rynku nie ma już takich produktów jakim był Ahoj.pl, czy Poland.com. Rynek polski ustabilizował się. Marki lokalnych portali są na tyle rozpoznawalne i znane, że nie grozi im całkowicie zniknięcie z rynku. Nawet jeśli będą bankrutować, znajdzie się ktoś, kto z je wykupi choćby ze względu na markę jaką udało im się wypracować. Zazwyczaj mają one bowiem kilkumilionowe rzesze użytkowników i zagościły na stałe w świadomości internautów. Często też nasze lokalne portale mają oparcie w zapleczu medialnym. Wyjątkiem jest tutaj o2 i WP, które radzą sobie bez takiego wsparcia.

Obecna wartość spółki Yahoo szacowana jest na około 53 mld USD. Minęły już czasy, gdy podobne do Yahoo internetowe przedsięwzięcia cieszyły się popularnością wśród inwestorów mimo iż nie przynosiły żadnych zysków. Inwestorzy są ostrożniejsi, ale czy wystarczająco?

Google, Yahoo, eBay przynoszą zyski. Google w 2004 roku na czysto zarobiła 400 mln USD. Ponad 15 razy mniej niż Time Warner, którego wyprzedza pod względem wartości. Lider "starych" mediów może się pochwalić zyskiem netto w wysokości około 6,2 mld USD.

Gołem okiem widać rozziew między aktualnymi wynikami spółek internetowych a sumami, jakie są na nie w stanie wyłożyć inwestorzy. Czy nie czeka ich wielkie rozczarowanie podobne do tego sprzed pięciu lat? Mimo coraz lepszych wyników internetowych spółek, ceny ich akcji rosną nieproporcjonalnie szybko.

Podobnie ma się sprawa z nakładami na reklamę internetową. Pierwszy kwartał 2005 roku był pod tym względem rekordowy. Według szacunków IAB wydatki te sięgnęły sumy 2,8 mld USD. Serwis eMarketer przewiduje, że w bieżącym roku wydatki na reklamę online osiągną wartość 12,9 mld USD. W kolejnych latach będzie to odpowiednio 15,6 mld USD, 17,8 mln USD, 20,2 mld USD, by w 2009 roku osiągnąć wysokość 22,3 mld USD. Taka dynamika wzrostu nakładów na reklamę online nie usprawiedliwia jednak - zdaniem The Economist - nieproporcjonalnie szybko rosnącego entuzjazmu inwestorów.

Opinia Krzysztofa Golonki, dyrektor zarządzający CR Media

Krzysztof Golonka

Moim zdaniem nie grozi nam powtórka z historii ponieważ spółki, które dzisiaj biją rekordy wyceny są oceniane nie tylko na podstawie ich "potencjalnej wartości", ale także na bazie wymiernych, a co jeszcze ważniejsze pozytywnych wyników finansowych. W przeciwieństwie do setek spółek z początków ery internetowej firmy takie jak Google, Yahoo, czy Amazon mają sprawdzone modele biznesowe, które udowodniły że mogą generować zyski dla potencjalnych inwestorów. Oczywiście wraz z dobrą atmosferą jaka towarzyszy w tej chwili Internetowi pojawi się wielu przedsiębiorców prezentujących nowe pomysły na wykorzystanie potencjału wirtualnego świata. Sądzę jednak, że tym razem inwestorzy nauczeni złym doświadczeniem będą dużo ostrożniej do nich podchodzić i tylko te najbardziej prawdopodobne i najlepiej uzasadnione znajdą finansowanie. Sądzę, że ta ostrożność ochroni nas przed powtórką z historii, nie powstrzyma jednak wzrostu szeroko rozumianej branży internetowej, która jest skazana na sukces.

Benita Jakubowska jest spokojna o polski rynek. - Według mnie sytuacja z roku 2000 nie powtórzy się na rynku. Rynek reklamy internetowej rośnie systematycznie, ale bez oszałamiających wzrostów i spadków. Wzrosty na tym rynku dalej są dwucyfrowe, ale jest to bliżej 30%, a nie 60%, czy 80% netto. Osoby przygotowujące plany sprzedażowe zdają sobie z tego sprawę i nie planują przychodów i inwestycji na wyrost, jak to było w roku 2000 - wyjaśnia.

Eksperci uspokajają. Rynek dojrzał, oczekiwania inwestorów, choć duże, są już bardziej realistyczne. Czy jesteśmy sobie w stanie wyobrazić zniknięcie z internetu wyszukiwarki Google czy serwisów Yahoo? Zdecydowanie nie. Korekta kursów tych spółek jest natomiast wyobrażalna.