Niezdrowe porady - jak się leczyć/ nie leczyć przez internet?

W sieci można znaleźć tysiące stron poświęconych przebiegom chorób, sposobom leczenia i poradom medycznym. Jak wskazują badania University College of London, zdrowotne wskazówki mogą czasami więcej zaszkodzić niż pomóc. Porady mogą być groźne zwłaszcza dla przewlekle chorych pacjentów - gruźlików i astmatyków.

Niezdrowe porady - jak się leczyć/ nie leczyć przez internet?
Z badania przeprowadzonego przez University College of London na ponad 4 tys. osób wynika, że korzystanie ze stron tematycznych poświęconych zdrowiu (Interactive Health Communication Applications - IHCAs) zwiększa wiedzę z tej dziedziny, ale paradoksalnie często ma ona negatywny wpływ na zdrowie chorego. W szczególności porady zdrowotne w internecie mogą być groźne dla przewlekle chorych cukrzyków czy astmatyków. Z internetowych stron o zdrowiu czerpią oni poczucie bezpieczeństwa, co osłabia ich motywację do wizyty u specjalisty czy wykonania badań. Możliwy jest też inny efekt - chorzy stają się w swoim przekonaniu medycznymi ekspertami od swoich dolegliwości i lekceważą lekarskie zalecenia. Strony mogą też często zamiast odciążać poradnie od żądnych wiedzy pacjentów naganiać większą ich liczbę, podsuwając im coraz to nowe wątpliwości.

Wiedza pacjenta sprzymierzeńcem lekarza

Wszyscy przepytani przez nas lekarze przyznali, że wolą mieć do czynienia z pacjentami wyedukowanymi, choćby przez internet. Według docenta Edwarda Franka z Oddziału Endokrynologii w warszawskim szpitalu MSWiA, wiedza jest zdecydowanie korzystna zarówno dla pacjenta, jak i dla lekarza. Choć nasz rozmówca przyznaje, że "wiedza nie zawsze przekłada się na praktykę." Profesor Andrzej Szawłowski, krajowy konsultant w dziedzinie chirurgii onkologicznej jest przekonany, że świadomy pacjent, jest zdecydowanie lepszym pacjentem, bo "łatwiej podejmuje decyzję o leczeniu metodami opartymi na aktualnym stanie wiedzy. Jest też mniej podatny na wpływy znachorów i innych 'specjalistów' od medycyny alternatywnej."

Lekarze nie boją się wyedukowanych pacjentów. "Wiedza jest korzystna dla samego pacjenta, bo może on sprawdzać kompetencję swojego lekarza zadając mu pytania kontrolne. Lekarza może to motywować do dokształacania. Rozmowa z wyedukowanym pacjentem wygląda dużo lepiej. W każdym razie teoretycznie jest to korzystne" - dodaje doktor Frank.

Przestarzałe czy zbyt odległe?

Wiedza pacjenta o chorobie jest korzystna, ale pod warunkiem, że jest prawdziwa i aktualna. Doktor Edward Frank napotkał na jednej z kilkuset polskich stron z poradami zdrowotnymi kuriozalną definicję nadciśnienia. Nieco upraszczając wyglądała ona tak: "najpierw są skoki ciśnienia, a na końcu człowiek umiera." Przykład opisu dotyczący tego samego schorzenia podaje profesor Zbigniew Gaciong z Akademii Medycznej w Warszawie. Nie przebiera jednak w słowach. "Enyklopedia WIEM, dostępna na portalu Onet.pl zawiera brednie dotyczące nadciśnienia tętniczego!"

Niesprawdzone, nieaktualne czy uproszone informacje medyczne często pojawiają się w internecie, dlatego trzeba być ostrożnym przy wyborze źródła porad. "Nie korzystam z polskich stron internetowych o zdrowiu, lecz wyłącznie z anglojęzycznych" - zaznacza nasz rozmówca. Ale znajomość angieskiego niekoniecznie musi nas chronić przed nieścisłościami. Brednie o zdrowiu można znaleźć w każdym języku. " Chory nie jest w stanie sam ocenić wartości informacji dostarczanej przez internet" - wyjaśnia profesor Gaciong. Tym samym w przypadku choroby nie obejdzie się bez tradycyjnej wizyty u lekarza.

Innym problemem jest skrótowy i nazbyt optymistyczny charakter niektórych wiadomości na takich stronach. "Rażą mnie często powtarzające się "newsowe" doniesienia, które w sposób nieodpowiedzialny rozbudzają nadzieję na rewelacyjne wyniki leczenia lub pogłębiają frustracje chorych, że te nowinkarskie metody nie są dostępne w Polsce lub nie chce ich finansować Narodowy Fundusz Zdrowia" - denerwuje się profesor Szawłowski. Takie doniesienia szczególnie często dotyczą jego dziedziny, czyli onkologii.

Leki z internetowej apteki

Z rezerwą do internetu podchodzą nie tylko niektórzy lekarze, ale też i farmaceuci. Internet może im odebrać klientów. Od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej zaczęła działać polska apteka wysyłkowa online. Oferuje tylko leki dostępne bez recepty, na co zezwala unijne prawo, ale nie przekonuje to rządowych instytucji, które powołując się na polskie prawo kilkakrotnie nakazywały aptece zaprzestania działalności. Polskie przepisy są jednak podrzędne wobec unijnych i ostatecznie Główny Inspektor Farmaceutyczny zakazy odwoływał.

Atutem pierwszej polskiej apteki online są niższe o 10-15% ceny, ale ten atut przysparza spółce MITO, prowadzącej aptekę wrogów pośród tradycyjnej konkurencji. Internetowa apteka budzi jednak jedynie prawne opory. Ostatecznie bowiem klient może przedawkować zarówno witaminy zakupione w zwykłej aptece jak i internetowej. Z poradami w internecie jest podobnie. Jeśli trafić na niedouczonego lekarza, efekty mogą być takie same, jak przy korzystaniu z niemądrej internetowej porady zdrowotnej.

Najważniejszy umiar

Wady i zalety korzystania z ogólnodostępnych w internecie wiadomości medycznych trzeba wyważyć. Lekarze doceniają wysiłki samokształcenia się pacjentów, jeśli idzie za nimi praktyka. Im pacjent więcej wie, tym szybsza może być jego reakcja. "Większość rzeczy 'łapie' pacjenta w domu i jeśli jest wyedukowany, jego reakcja na stan chorobowy jest adekwatna" - mówi doktor Frank. Profesor Szawłowski przyznaje, że dzięki internetowi można propagować np. wczesną diagnostykę chorób nowotworowych. "To ma kolosalne znaczenie farmakoekonomiczne, bo leczenie nowotworów we wczesnej fazie jest tańsze i daje lepszy efekt terapeutyczny." Profesor widzi jeszcze tylko jedno zastosowanie dla internetu w kwestii propagowania zdrowia - pacjenci mogą tam sprawdzić, gdzie przyjmują specjaliści danej dziedziny.