Nie przeinwestowaliśmy w portal

W tym roku Gazeta.pl obchodziła swoje trzecie urodziny. W wywiadzie dla Internet Standard Jan Jaworowski, dyrektor portalu opowiada o początkach realizowania projektów internetowych Agory oraz o planach na ich rentowność. Wskazuje również na przyszłe zmiany w Gazeta.pl i miejsce portalu wśród konkurencyjnych firm.

Anna Meller: Portal Gazeta.pl powstał w 2001 roku – był to dość dramatyczny okres dla branży internetowej. Przypomnijmy, że w 2000 roku z internetowego krajobrazu zniknęły takie projekty jak Arena.pl, YoYo.pl, Ahoj.pl czy Poland.com. Jaki wpływ miały te wydarzenia na planowanie strategii Gazeta.pl?

Nie przeinwestowaliśmy w portal
Jan Jaworowski: Myślę, że nie miały większego przełożenia. Decyzja strategiczna o zainwestowaniu w nowe medium została podjęta jeszcze przed pęknięciem tzw. internetowej bańki. Po przedstawieniu planów inwestycyjnych Agora zaczęła je konsekwentnie realizować. W momencie, kiedy ruszał portal, dotcomowa bańka została już mocno naruszona, powietrze z niej uchodziło, ale jeszcze nie do końca. Nikt do końca nie widział, co się wtedy wydarzy. Nadchodził kryzys, zresztą nie tylko w Internecie, ale ogólnie w całej gospodarce. Kiedy patrzę na tamte czasy z perspektywy i zastanawiam się, jak bym wtedy postąpił, to muszę przyznać, że zrobiłbym dokładnie tak samo jak mój poprzednik. W taki sam sposób uruchomiłbym inwestycje.

AM: Rozumiem, że informacje o krachu internetowym nie były dla założycieli portalu Gazeta.pl wiadomościami mrożącymi krew w żyłach?

JJ: Nie, zdecydowanie nie. Z naszej strategii i z naszego punktu widzenia wszystko było pod kontrolą.

AM: W styczniu 2000 roku pani Wanda Rapaczyński zapowiedziała zainwestowanie w projekty internetowe w ciągu trzech lat 40 mln zł. Na początku 2001 roku Agora ogłosiła, że tylko portal w 2001 roku pochłonie 45 mln zł kosztów operacyjnych i 20 mln zł na inwestycje. Niektórzy przedstawiciele branży internetowej sugerują, że Agora przeinwestowała w portal. Czy Pan się z tym zgadza?

JJ: Nie sądzę, żeby nasze dotychczasowe wydatki oznaczały przeinwestowanie. Warto zwrócić uwagę, że zrobiliśmy coś od zera w bardzo krótkim czasie. Wszystkie inne duże portale powstawały stopniowo, rozwijały się ewolucyjnie. Można powiedzieć, że rozrastały się przez „bąblowanie” – zaczynały od małych serwisów, potem je rozbudowywały. W rezultacie miały bardzo zróżnicowaną technologię, która z biegiem lat wymagała uporządkowania. My rozpoczęliśmy projekt, od razu stosując bardzo nowoczesne technologie – były to technologie szyte na miarę naszych potrzeb.

AM: Co zmieniło się w portalu Gazeta.pl w ciągu ostatniego roku?

JJ: W 2003 roku miała miejsce ogromna restrukturyzacja. Znacząco przeorganizowaliśmy projekt Internet. Zmniejszyliśmy zatrudnienie z około setki osób do 65. Byliśmy na takim etapie rozwoju programów edycyjnych, zarządzania i organizacji wewnętrznej, że udało się osiągnąć taki stan, w którym mniejsza liczba osób (oznaczająca dla portalu mniejsze koszty) była w stanie obsługiwać większy ruch i realizować nowe projekty. Jesteśmy w czołówce polskich portali. Tylko w ciągu ostatniego roku liczba naszych użytkowników wzrosła o 69 proc. Nasze wpływy zwiększyły się o 21 proc. Uruchomiliśmy wortal ogłoszeniowy Aaaby.pl, który należy do największych w Polsce. Niesłychanie ważnym wydarzeniem był rozwój platformy technologicznej. Zawodność portalu spełnia już międzynarodowe standardy. Uporządkowaliśmy i przebudowaliśmy wiele serwisów. Rozwinęliśmy usługi internetowe. Poczta i Forum stanowią obok newsów najmocniejszy filar portalu. Uruchomiliśmy nowe wortale, m.in. "Poradnika Domowego", "Dziecka", "Auto+", internetowe wizytówki wszystkich czasopism wydawanych przez Agorę. Zbudowaliśmy serwis informacyjny dla bezpłatnego dziennika "Metro". Bardzo dokładnie odpowiedzieliśmy sobie na pytanie: dla kogo robimy ten portal, kto jest naszym użytkownikiem.

AM: W takim razie, kim jest typowy użytkownik portalu Gazeta.pl?

JJ: Nasz użytkownik ma 20 lat lub więcej. Uczy się, lub ma wyższe wykształcenie i już pracuje. Ma niezłe dochody, i ma aspiracje. Jest aktywny. Dużo czasu spędza w Internecie. W tej grupie celowej mamy dużo lepsze wyniki od pozostałych portali. A to właśnie ta grupa jest najbardziej interesująca dla reklamodawców. Taki profil użytkowników nie jest dziełem przypadku. W momencie, kiedy powstawała Gazeta.pl, istniały już na rynku silne portale oferujące usługi pocztowe i inne funkcjonalności. Postanowiliśmy pójść w inną stronę, stawiając głównie na kontent i budowę unikalnej społeczności. My nie będziemy takim typowym medium zasięgowym jak pozostałe największe w Polsce portale, ale za to będziemy dobrze sformatowanym projektem i na pewno jednym z lepiej zarabiających. Reklamodawcom dajemy konkretną wartość: atrakcyjną grupę docelową. Według SMG/KRC portal Gazeta.pl ze swoim zasięgiem na rynku zajmuje czwarte miejsce. Interia ma prawie dwukrotnie większy od nas zasięg, ale mniejszy od nas udział w rynku reklamowym. To dowód na starą prawdę: najważniejsza jest grupa docelowa. Gramy w lidze portali, ale jesteśmy nietypowi. Wyróżniamy się, a wyróżnianie się jest bardzo cenne na rynku.

AM: Kiedyś portal Gazeta.pl miał takie ambicje, by stać się trzecim portalem na rynku we wszystkich rankingach. Czy zamierzają Państwo obrać kurs kolizyjny z przedsięwzięciem, które jest obecnie na trzeciej pozycji – czyli z Interią?

Nie przeinwestowaliśmy w portal
JJ: Nasze ambicje nie zmalały. Jednak nasze kursy z Interią się rozeszły, bo wybraliśmy zupełnie inny segment rynku. Wybraliśmy ten sektor, który dedykowany jest do osób powyżej 20 lat, uczących się i pracujących. Interia z kolei kieruje się w stronę młodych, nastoletnich użytkowników.

AM: Czy portal Gazeta.pl planuje wprowadzić płatny dostęp do swoich treści? Internetowe Archiwum Gazety Wyborczej jest już od dawna płatne. Czy inne serwisy podążą tą samą drogą?

JJ: Opłaty pobieramy już nie tylko za archiwalne treści Gazety Wyborczej. Oferujemy płatny dostęp (płatność przez SMS) do ponad pół miliona artykułów, zdjęć, plików graficznych i dźwiękowych opublikowanych na stronach Gazeta.pl, do archiwalnych tekstów Wiedzy i Życia, do części ogłoszeń itp. Nie tworzymy jednak od zera treści, które miałyby być odpłatne, korzystamy z tego co przez trzy lata zbudowaliśmy.

AM: Czy jest Pan zadowolony z podziału zysków z tytułu Premium SMS?

JJ: Oczywiście, że nie. Ale tak naprawdę to nie mamy wyjścia, więc musimy na to przystać. Premium SMS jest jednym z najwygodniejszych rozwiązań płatności za treści w Internecie. Znacznie mniej osób płaci za dostęp do artykułu czy usługi za pomocą karty kredytowej. Zresztą wiele kart ma limit minimalnej płatności, a użytkownicy mają często barierę psychologiczną przy płaceniu kartą. Jednak prędzej czy później podział zysków Premium SMS musi się zmienić. Można powiedzieć również, że operatorzy telekomunikacyjni powinni nam jako dostawcom treści w Internecie, płacić za to, że przyciągamy użytkowników i generujemy ruch na łączach. Był przecież taki pomysł. Zresztą jest on teoretycznie sensowny.

AM: Ale czy jest praktycznie wykonalny?

JJ: Tak. My płacimy pieniądze za łącza, czyli za to, że ktoś nas ogląda. Telekomunikacja Polska otrzymuje od nas pieniądze za dzierżawienie łączy i jednocześnie od użytkowników za to, że mogą nas obejrzeć. Wystarczy dobrze zmierzyć ruch, by revenue sharing był możliwy do zrealizowania.

AM: Pojawiły się pewne przypuszczenia, że Gazeta.pl jest niechętna do tego, by opublikować wyniki badania PBI. Jak Pan to skomentuje?

JJ: Jest to nieprawda. Nie ma takiej możliwości, by jakikolwiek z członków PBI mógł blokować publikację badań.

AM: Ile w przybliżeniu kosztowały badania?

JJ: Są to znaczące kwoty rzędu setek tysięcy złotych.

AM: Gazeta.pl informowała, że wprowadza nowatorskie na polskim rynku formy e-reklamy jak np. megabannery. Dzięki temu portal chciał pozyskać jako reklamodawców firmy z tzw. starej ekonomii. Czy to się udało?

JJ: Nie taka była zależność. Nas interesowało przede wszystkim to, by zagwarantować reklamodawcom reklamę kontekstową. Chcieliśmy dać możliwość prezentowania takiego przekazu jak w magazynach czy periodykach – stąd pomysł na wprowadzenie megabanneru. Przekaz reklamowy nie musi wywoływać od razu ataku padaczki, czy migać z częstotliwością podkorową. Chcieliśmy połączyć formy reklamy z kontekstem i to się nam udało.

AM: Niedawno dotarły do nas niepokojące wiadomości dotyczące losów Wirtualnej Polski. Jaki wpływ może mieć ogłoszenie upadłości WP na losy portalu Gazeta.pl?

JJ: Uważam, że do upadłości Wirtualnej Polski jest jeszcze bardzo daleko. Gdyby WP zniknęła z rynku, to byłaby to wielka szkoda, bo nie ma nic gorszego niż monokultura. Życzę Wirtualnej Polsce jak najlepiej.

AM: Jakie są plany portalu Gazeta.pl na przyszłość? Czy wiadomo, kiedy portal uzyska rentowność?

JJ: Mamy jasno postawione cele. Chcemy w tym roku otrzeć się o pozytywny wskaźnik EBITDA, a w 2005 roku zamierzamy być rentowni. Głównym źródłem naszych dochodów jest i pozostanie reklama internetowa. Postaramy się, aby Gazeta.pl była nowoczesnym portalem kładącym nacisk na informacje i społeczność użytkowników. Będziemy walczyli o wzrost udziału i zasięgu w rynku w naszej grupie celowej.

AM: A jaki Pana zdaniem będzie w tym roku wzrost rynku e-reklamy?

JJ: Według naszych analiz rynek w tym roku będzie wart ok. 60-70 mln zł. Chyba że coś ciekawego się wydarzy i wzrost będzie jeszcze większy, co jest bardzo możliwe w Internecie.

AM: Dziękuję bardzo za rozmowę.