Nie taka karta straszna

Zgodnie ze wspomnianą przez Rafała Pietraka zasadą bezpieczeństwa, bazy danych PolCardu statystycznie zwiększają ryzyko przecieku. W opinii specjalistów groźni są nie hakerzy, szukający luk w elektronicznych zabezpieczeniach, ale nieuczciwi pracownicy instytucji finansowych czy autoryzujących, którzy mają służbowy dostęp do zgromadzonych danych. W USA urzędnicy jednego z banków sprzedawali numery kart płatniczych, co naraziło klientów i sklepy internetowe na straty o wartości 49 mln USD. Była to jedna z większych e-afer za oceanem. Sieć ułatwia przestępstwa, ale ich korzenie tkwią w realnym świecie "Z punktu widzenia użytkownika karty jej wykorzystanie w zwykłej placówce handlowej lub usługowej jest bardziej niebezpieczne niż internetowe płatności" - uważa Tomasz Czechowicz. "Numer karty płatniczej znajduje się przecież na każdym wydruku potwierdzającym transakcję w restauracji czy na stacji benzynowej. To właśnie tam są podkradane, nie w Internecie". Wtóruje mu Tadeusz Kawiński: "Gdyby wykorzystanie karty płatniczej ograniczyć do dobrze zabezpieczonych sklepów internetowych, to nadużyć byłoby na pewno znacznie mniej". Wszyscy rozmówcy IS zgodnie twierdzą, że całkowite wyeliminowanie internetowych nadużyć nie jest możliwe. Ich liczba będzie rosła wraz z popularyzacją handlu elektronicznego i płatności kartami. Rzecz w tym, że to nie samo wklepywanie ich numerów w elektronicznym formularzu płatności umożliwia nadużycia. Fakt ten opornie dociera do świadomości nabywców, chociaż o kilkadziesiąt procent rocznie rośnie liczba bardziej ryzykownych, tradycyjnych transakcji kartami płatniczymi. "Budowanie naszej wiarygodności wśród klientów to dla nas bardzo ważny element marketingu" - wyjaśnia Tomasz Czechowicz. "Między innymi z tego powodu często przypominamy, kto jest naszym udziałowcem".

Takie nazwy jak ComputerLand, BRE Bank i Bank Zachodni WBK budzą zaufanie i wiarę klientów, że ich pieniądze są w pewnych rękach. Do wydawania pieniędzy w Internecie mają także zachęcać elektroniczne portmonetki, które eliminują użycie karty kredytowej dzięki środkom zgromadzonym na specjalnym rachunku bankowym. System ten niewątpliwie jest bezpieczniejszy, ale wymaga więcej zachodu przy uzupełnianiu salda.

Jest więc mniej atrakcyjny dla okazjonalnych, a wygodny dla stałych e-klientów. Oczywiste jest, że bezpieczeństwo kosztuje. Zsumowana prowizja instytucji autoryzujących i rozliczających transakcję może sięgnąć 10% jej wartości. W ostatecznym rozrachunku obciąża ona klienta, ale nie są to pieniądze wyrzucone w błoto.