Nie ma innowacji bez konkurencji

Poprosimy o przykład.

Irlandia do końca lat osiemdziesiątych miała kulejącą gospodarkę, pomimo wielu atutów: dobrze chronionej prywatnej własności, otwarcia na świat i kapitalizmu. Ale miała rozdęte finanse państwa. Miała ogromne wydatki i chroniczne deficyty, i to wystarczyło, aby nie rozwijała się szybko. Ale gdy zreformowano tam w przełomowy sposób finanse publiczne pod koniec lat 80., przez następne kilkanaście lat Irlandia była przykładem wielkiego sukcesu w Europie. Aż do momentu, gdy przegrzała swoją gospodarkę. Czyli sukces trzeba pielęgnować. Ale przez kilkanaście lat Irlandia rozwijała się bardzo szybko. W jej przypadku wystarczyło usunięcie tej jednej słabości. W przypadku Polski w 1989 r. trzeba było właściwie wszystko poprawiać, bo wszystko było złe. Czyli nakład reformatorskiej pracy musiał być zdecydowanie większy niż w przypadku Irlandii i sporo nam jeszcze zostało do zrobienia.

W takim razie, jaka jest recepta na rozwój kraju na początku biednego?

Prywatna własność, co obejmuje swobodę przedsiębiorczości. To jest jednoznaczne z gospodarką prywatną. Jeżeli są państwowe firmy, to powinny być sprywatyzowane. Musi ponadto istnieć konkurencja, która wymaga otwarcia na świat. A więc także należy rozbić krajowe monopole, jeśli takie istnieją. Trzeba ustanowić umiarkowane, albo jeszcze lepiej niskie podatki, co wymaga niskich wydatków w budżecie. Jednocześnie potrzeba przyjąć jak najprostsze przepisy, które wymagają tego, żeby proces legislacyjny nie dawał bubli. A to z kolei wymaga, aby wyborcy wybierali dobrych prawodawców do Parlamentu. Aby się rozwijać, nie potrzeba rozdętej biurokracji socjalnej, ale trzeba mieć niezależne, profesjonalne i sprawne sądy. Państwo nie musi być socjalne, a nawet więcej: tam gdzie jest rozdęte państwo socjalne, tam często dużo biedy, bo są wysokie podatki, a ponadto wydatki socjalne demoralizują ludzi i selekcjonują w jakimś sensie ludzi sprytnych, ponieważ łatwe pieniądze przyciągają. Natomiast dobre państwo, to jest państwo, które ma sprawiedliwy i sprawny wymiar sprawiedliwości.

Gdzie jest miejsce na takie hasła jak kapitał intelektualny, kapitał ludzki i społeczny?

To są dosyć modne hasła, który wymagają konkretyzacji.

Cały raport Boniego się na tym opiera.

Na szczęście w raporcie Michała Boniego mamy sporo konkretów, które próbuje się ująć w takie bardzo szerokie pojęcia, ale same te pojęcia, bez konkretyzacji niewiele znaczą. To, co teraz nowomodnie nazywa się kapitałem intelektualnym, to kiedyś nazywało się wykształceniem. Dochodzimy zatem do problemu wykształcenia. Jeśli zaś chcemy mówić o tym konkretnie, jeśli chcemy mówić o szkole jako podstawowej instytucji kształcącej (z czego jeszcze nie wynika, że rodzina nie ma nic do powiedzenia) to musimy dojść do problemu nauczycieli. Czy mamy dobrych nauczycieli? Czy mamy system bodźców nagradzających za dobrą jakość nauczania? W ten sposób szybko zwrócimy uwagę na Kartę Nauczyciela, która nie daje silnych bodźców, raczej dużo socjalnych przywilejów.

Znowuż to, co się nazywa kapitałem społecznym, bardzo różnie jest rozumiane. Niektórzy podkreślają tutaj zaufanie. Ale zaufanie nie bierze się z powietrza. Trudno sobie wyobrazić jakąś specjalną politykę, która będzie tworzyła zaufanie. Jeżeli chcemy mieć zaufanie w relacjach państwo a jednostki ludzkie, nazywane łącznie społeczeństwem, trzeba popatrzeć, czy państwo oszukiwało ludzi. W Rosji państwo kilka razy zbankrutowało i ludzie stracili oszczędności. Czy można mówić o zaufaniu pomiędzy ludźmi a tym państwem?! Zaufanie w stosunkach między obywatelem a państwem będzie wtedy, gdy państwo nie będzie oszukiwać, nie będzie zmieniać istotnych reguł gry.