Misjonarze nowej gospodarki

Ciężkie czasy nadeszły dla zmierzającego do pracy człowieka z Geekcorps. O dziewiątej rano słońce praży już nad ghańską stolicą, a on dzielnie przemierza zakurzoną drogę, omijając wielkie dziury w jezdni, uciekające kurczaki i kozy pasące się przy krawężniku.

Ciężkie czasy nadeszły dla zmierzającego do pracy człowieka z Geekcorps. O dziewiątej rano słońce praży już nad ghańską stolicą, a on dzielnie przemierza zakurzoną drogę, omijając wielkie dziury w jezdni, uciekające kurczaki i kozy pasące się przy krawężniku.

Mijają go rozklekotane taksówki, różne dziwaczne pojazdy i połyskujące mercedesy, wiozące dyplomatów i biznesmenów. Dookoła uliczni sprzedawcy ciągną wózki wyładowane zielonymi orzechami kokosowymi i kasetami wideo.

Nowy wolontariusz Geekcorps, 30-letni Web developer Doug Auerbach, mija rynsztok, płynący spokojnie główną ulicą miasta, i próbuje zatrzymać przepełniony mikrobus. Geekcorps jest amerykańską organizacją non profit, pokrewną VSO (Voluntary Service Overseas), brytyjskiej organizacji charytatywnej.

Jej misją jest udostępnianie doświadczenia i wiedzy zachodnich ekspertów IT przedsiębiorstwom z krajów rozwijających się. Działalność VSO jest podobna. Pracują dla niej ochotnicy

firm typu British Telecom. Doug Auerbach jest typowym ochotnikiem. Na trzy miesiące zostawił doskonałą posadę dyrektora w firmie konsultingowej w Seattle, by posmakować życia w spokojniejszym nurcie stolicy Ghany, Akrze.

Liczba kont internetowych w 20-milionowej Ghanie w ciągu ostatniego roku wzrosła niemal dwukrotnie do 20 tys., mimo bardzo wysokich cen. Średni przychód miesięczny mieszkańca Ghany wynosi 1,2 mln cedis (181 euro), a dostęp do Internetu, przez zawodne połączenie dial-up, kosztuje 30-50 euro miesięcznie.

"W Seattle moje życie składało się już tylko z pracy i snu" - wspomina. Teraz próbuje pomóc kilku afrykańskim przedsiębiorcom rozpocząć działalność w Internecie. Doug Auerbach spędza 8 godzin dziennie, ucząc garstkę młodych pracowników, jak budować strony HTML na starych komputerach i wysłużonych laptopach.

Jego obecnym pracodawcą jest Datatel, ghańska firma, prowadząca start-up w willi przerobionej na biuro. "Przed pojawieniem się Douga nasza wiedza na temat nowych technologii była zerowa. Nigdy na przykład nie widzieliśmy Linuksa" - mówi Jupiter Nyamadi, 25-letni administrator systemu, który w najbliższej przyszłości chciałby zająć się nowym sklepem Datatela, sprzedającym oprogramowanie.

Geekcorps zawdzięcza istnienie innowacyjnym programom urlopów naukowych, wprowadzonym przez firmy sektora high-tech, których ambicją jest poszukiwanie nowych talentów i zatrzymanie odkrytych.

Zdaniem zaś ochotników misjonarstwo techniczne jest naprawdę pouczające, ponieważ przynosi satysfakcję zawodową i pomaga zdobyć doświadczenia menedżerskie.

VSO namawia do współpracy takie marki, jak Accenture, McKinsey, Shell, BT czy American Express, aby na stałych zasadach, z ramienia organizacji, wysyłały swoich pracowników do krajów rozwijających się. "W ten sposób firmy stawiają nowe wyzwania pracownikom, którzy zaczynają się nudzić po kilku latach pracy" - mówi Willie Jamieson, partner w Accenture w Wielkiej Brytanii.

Gdy gigant konsultingu umieścił w Sieci ogłoszenie o programie dla brytyjskich pracowników, w ciągu 24 godzin ponad 300 osób z całego świata zaczęło dobijać się do drzwi VSO. VSO wysyła ochotników za granicę od 1958 r. Dotychczas zgłosiło się ok. 2000 osób. "Obecnie tylko jedna trzecia wysiłków VSO jest skupiona na branży IT" - mówi Michael Shann, dyrektor organizacji ds. partnerów biznesowych. - "Lecz popyt stale rośnie i wkrótce będziemy potrzebować więcej wolontariuszy" - dodaje.