Milioner i mesjasz rewolucji francuskiej

Jean-Marie Messier nie dostał w swe ręce internetowego niemowlaka. Générale des Eaux - firma, która dała Francji wodę, oczyszczalnie ścieków i telewizję kablową - została założona na mocy dekretu Napoleona III w 1853 r. Jean-Marie Messier już na początku zawodowej drogi wiedział, że objęcie kierowniczego stanowiska jest dla niego tylko kwestią czasu. "Przedtem zawsze był jakiś minister lub szef, który mógł mi powiedzieć: Tak, to jest dobre, ale wybieram inne rozwiązanie".

Szybko przekształcił firmę w dwugłowego giganta, który łączył działalność budowlaną z telekomunikacyjną. Spółka ma 49% udziałów w telewizji kablowej Canal+ i 44% akcji Cegetelu, drugiego co do wielkości francuskiego operatora telefonicznego.

Przesłanie Jean-Marie Messiera jest wyraźne: jeśli firma chce zarabiać, musi stworzyć wartość: dla klientów, udziałowców i rynku. Pomysł wydaje się prosty, ale dla wielu tradycyjnych francuskich firm, które pozostawały w latach 80. pod kontrolą rządu, mógł zabrzmieć obco. Po fali prywatyzacji, gdy skończyły się zamówienia rządowe i subsydia, francuskie firmy musiały zmierzyć się z nowym problemem - istnieniem udziałowców. Zagraniczni inwestorzy instytucjonalni i wielkie amerykańskie fundusze powiernicze, które posiadają 40% udziałów w największych firmach notowanych na giełdzie paryskiej, budzą lęk w wielu firmach francuskich.

Na początku 1999 r. Vivendi było w trakcie negocjacji ewentualnego połączenia z Mannesmannem. "Nawet przez chwilę nie pomyślałem, żeby poinformować o tym ministerstwo" - wspomina Jean-Marie Messier. Do połączenia nie doszło, Vivendi sprzymierzył się z Vodafone, aby utworzyć portal internetowy Vizzavi. Dopiero wówczas Jean-Marie Messier zdał sobie sprawę, że mógł przecież narazić się na oskarżenie o "sprzedawanie za bezcen francuskiego przemysłu".

We Francji długo obowiązywał model kapitalizmu w starym stylu - polityka i interesy szły łeb w łeb, tworzenie miejsc pracy było ważniejsze od zarabiania pieniędzy. Teraz zaczęło się to zmieniać. "Prywatne firmy wypracowują zyski przede wszystkim dla swoich udziałowców, dopiero w następnej kolejności dla siebie i pracowników" - mówi Jean-Marie Messier.

Udziały w spółce są w Vivendi ulubionym sposobem wynagradzania pracowników. Personel, liczący 250 tys. osób, otrzymał w tym roku po 10 akcji. Dla firmy był to kosztowny gest, ale - zdaniem Jean-Marie Messiera - szczęśliwi pracownicy wypracowują większe dochody udziałowców. Wielu pracowników i polityków uważa, iż wynagradzanie udziałami w firmie jest sposobem na zmniejszenie pensji. Politycy martwią się zaś, że niższe przychody oznaczają mniejsze wpływy z podatków.

Vivendi chce w najbliższym czasie upodobnić się do wielkich amerykańskich korporacji, zwłaszcza że planuje rozwijać działalność w USA. Motorem tych poczynań jest oczywiście Jean-Marie Messier. Ale czy ten nowoczesny amator wolnego rynku, który z dumą zmienił garnitur na koszulkę polo, może stać się zbawcą francuskiej przedsiębiorczości? Bill Gates, Steve Jobs, Richard Branson, Rupert Murdoch i inni luminarze gospodarki w swoich krajach odcisnęli niezaprzeczalne piętno na sposobie postrzegania interesów i kapitalizmu. Udało im się zbudować gigantyczne imperia, a siebie uczynić megagwiazdami i superbiznesmenami.