Margaryna, jogurt, Kwaśniewski

"Zanim jednak sztab wyborczy prezydenta doszedł do takich wniosków, korzystał z dość prymitywnie opracowanej strony www.prezydent.pl" - utrzymuje Michał Matuszewski. Wadą tej witryny była przede wszystkim źle zabezpieczona księga gości, do której radykalni przeciwnicy urzędującej głowy państwa wpisywali treści powszechnie uważane za obelżywe. Skrupulatnie je usuwano, ale dopiero po kilku godzinach. Zdjęcia, a zwłaszcza filmy z licznych wizyt w terenie wybranego na drugą kadencję prezydenta pojawiały się z dwu- czy nawet trzydniowym opóźnieniem.

Nagrodą za zwłokę był bogaty wybór fotografii i filmów ukazujących Kwaśniewskiego w rozmaitych okolicznościach i środowiskach. Nie mniej różnorodna była galeria stałych zdjęć, począwszy od tych o tematyce sportowej (z zawodnikami, trenerami i działaczami), poprzez serię fotografii ślubnych i rodzinnych, skończywszy na fotosach ze spotkań z wielkimi tego świata (z papieżem, Javierem Solaną, Billem Clintonem, Tonym Blairem, Gerhardem Schroederem, królową Elżbietą II itd.)

Witryna prezydenta Kwaśniewskiego była zresztą jedynym serwisem przygotowywanym przez profesjonalistów. Pozostałe sztaby wyborcze postawiły na wolontariuszy. Andrzejowi Olechowskiemu stronę przygotowywali jego zwolennicy - studenci z SGH. Marianowi Krzaklewskiemu - bratanek Stanisław Krzaklewski. Jako gorący zwolennik wuja, rejestrował on za własne pieniądze potrzebne do tego domeny internetowe. Stronę natomiast umieścił na serwerze znajomych. Co ciekawe, wielka trójka, prowadząc kampanię w innych mediach, korzystała z usług profesjonalnych agencji public relations. Również Michał Matuszewski wyżej ceni strony przygotowywane przez ochotników od tych, wykonanych przez firmy komercyjne, w zamian reklamujące się na banerach. "Najwyraźniej w weekendy specjaliści Internet Idea postanowili się nie przemęczać" - zauważa Matuszewski.

Dynamika to powodzenie

Dużym powodzeniem cieszyły się aktualizowane w miarę możliwości strony internetowe mniej popularnych kandydatów. Dowodzi tego witryna Piotra Ikonowicza, którą odwiedzano ok. 81 tys. razy.

"Dotychczas myślałem, że Internet to medium elitarne, niedostępne dla mojego elektoratu. Okazało się jednak, że wielu sympatyków PPS zagląda do Sieci w godzinach pracy" - wyznaje lider socjalistów. Jarosław Kalinowski natomiast nie był przekonany, by promocja jego osoby w Internecie mogła mu zapewnić dodatkowe głosy. Dlatego strona lidera PSL zawierała jedynie ogólny rys, dotyczący sylwetki kandydata, i kilka zdjęć. Nie była też aktualizowana.