Mailing bezpośredni traci skuteczność

Mimo, że ludzie go nienawidzą, mailing bezpośredni działa - inaczej nie byłby tak często rozsyłany. W przeciwieństwie do telewizji czy reklam w gazetach, zwrot z inwestycji w kampanię mailingu bezpośredniego może być dokładnie zmierzony.

I mimo, że jedynie niewielki odsetek adresatów przeczyta informacje, liczba odpowiedzi jest na ogół wystarczająco duża, aby uczynić z mailingu bezpośredniego, czy poczty śmieciowej, jedną z najbardziej efektywnych form marketingu. To jednak zaczęło się zmieniać.

Jednym z największych użytkowników tej formy reklamy jest sektor usług finansowych, który w ubiegłym roku wydał na nią w USA ok. 2,5 mld USD. Jednak odbiorcy wydają się mniej zainteresowani niż dotąd podpisywaniem umów na nowe karty kredytowe czy polisy ubezpieczeniowe. Odsetek odpowiedzi z niektórych kampanii zmniejszył się do 1,4% - wynika z danych amerykańskiego Direct Marketing Association. W poprzednich latach odsetek ten wynosił ok. 2%.

Problemem może być zbyt duża liczba tego typu przesyłek w skrzynkach pocztowych odbiorców. Większość przesyłek nie jest adresowana do osób z konkretnej listy potencjalnych zainteresowanych, ponieważ to podwyższałoby koszty.

Niektóre firmy zaczęły używać telefonów do przedstawiania swoich ofert. W Wielkiej Brytanii najnowszą sztuczką jest wykorzystywanie automatów do dzwonienia na telefony komórkowe i rozłączania się po jednym - dwóch dzwonkach. Chodzi o to, żeby przypadkowy potencjalny klient oddzwonił pod numer, który się wyświetlił, sądząc, że to coś ważnego. W zamian musi zapłacić za wysłuchanie informacji handlowej.