Koniec pewnej epoki

Rok 1999 też nie był najlepszy. W prasie najpierw pojawiła się informacja o domniemanym konflikcie Optimusa z TouchStone Software Corporation, a konkretnie z jej przedstawicielem – firmą Lex Service, zarzucającym nowosądeckiej spółce nielegalne użytkowanie programu diagnostycznego CheckIt (co ostatecznie wyjaśniło się na korzyść Optimusa). Później przyszła informacja, jakoby Lockheed Martin ma zostać inwestorem strategicznym Optimusa S.A., efektem czego była kontrola KPWiG (która miała wyjaśnić, czy nie manipulowano kursem akcji na GPW), oraz czasowa blokada informacji. A to spowodowało zarzuty dziennikarzy, że nowosądecka firma prowadzi „mętną” politykę informacyjną.

Karta odwróciła się na przełomie 1999/2000 roku. Wtedy to akcje spółek posiadających jakiekolwiek plany i perspektywy, a nawet nie zasoby internetowe zaczęły gwałtownie wzrastać, zaś Optimus znalazł się w ścisłej czołówce. Inwestorzy bez mrugnięcia oka wybaczyli spółce spadek liczby sprzedanych komputerów i dramatyczny spadek zysku netto (z 26 mln zł do 2,5 mln zł). To już nie było ważne. Liczył się Internet, a tu Optimus grał jedna z głównych ról. I tak pozostało zresztą do dziś.

I nagle w kwietniu, w momencie kiedy Optimus był na fali, Roman Kluska z żoną sprzedali akcje firmy. Ich nabywcami byli BRE Bank i Zbigniew Jakubas. „Doszedłem do wniosku, że sytuacja, w której prezes zarządu odpowiada przed radą nadzorczą, którą sam wybiera nie jest dobra. Chodziło o rozdzielenie funkcji władzy wykonawczej i kontrolnej” - deklarował wówczas Roman Kluska. Posunięcie było majstersztykiem. Zgodnie ze statutem Optimusa dwóch członków do pięcioosobowej rady nadzorczej (w tym jej przewodniczącego) wybiera Roman Kluska jako osoba fizyczna, dwóch pozostałych WZA, a jednego prezydent miasta Nowego Sącza. Bez zgody Romana Kluski nie można przez dwa lata statutu zmienić (taki był zapis w zawartej umowie miedzy stronami). Założyciel Optimusa sprzedając swoją firmę stracił tym samym niewiele ze swoich wpływów. Ale równocześnie pojawiły się głosy, że jest już zmęczony (wcześniej pojawiały się głosy o chorobie) i chce wycofać się. I rzeczywiście – w tydzień po ogłoszeniu szczegółów transakcji Roman Kluska poinformował, że odchodzi do rady nadzorczej. Zastąpił go Dariusz Dąbski. Na nowym stanowisku pozostał niewiele ponad pół roku. Przeszedł „na emeryturę” z ponad 100 mln zł w kieszeni. Co będzie dalej robił wie najlepiej tylko on sam. Informacje o jego dalszych planach nie były upubliczniane. Roman Kluska wycofał się po cichu, ale z tarczą w ręku. Pozostanie znany jako twórca największego polskiego holdingu komputerowego i z tego powodu ma stałe miejsce w historii polskiej informatyki.