Kawiarenek mija czar

Rozmnażały się przez pączkowanie. Wyrastały w najdziwniejszych miejscach: w pomieszczeniach obok barów i piwiarni, w okolicach bazarów i w ciemnych zaułkach. Właściciele byli pewni, że inwestycja w kawiarenki internetowe zwraca się maksymalnie po roku. Teraz prawie wszyscy myślą o zamknięciu biznesu.

Rozmnażały się przez pączkowanie. Wyrastały w najdziwniejszych miejscach: w pomieszczeniach obok barów i piwiarni, w okolicach bazarów i w ciemnych zaułkach. Właściciele byli pewni, że inwestycja

w kawiarenki internetowe zwraca się maksymalnie po roku. Teraz prawie wszyscy myślą o zamknięciu biznesu.

Pan Czarek miał taki plan: wstawi komputery i przeprowadzi wielką promocję. Kilka dni darmowego surfowania, dzień i noc, 24 godziny na dobę. Ludzie się przyzwyczają, będą przychodzić. W długi majowy weekend kawiarenka pękała w szwach. Młodzież ustawiała się w kolejkach i gdy wreszcie ktoś dopchał się do komputera, łatwo nie dał się oderwać.

"Siedzę tu już drugą dobę bez przerwy" - opowiada dwudziestokilkuletni Mirek. - "Do domu poszedłem tylko wziąć prysznic, a kanapki donosi mi siostra". Mirek pisze pracę semestralną na polonistyce."Dzięki Internetowi skończę ją w kilka dni" - mówi. - "Załapałem się na promocję, bo normalnie nie byłoby mnie stać". Godzina korzystania z Internetu zwykle kosztuje 6 zł, pół godziny - 4 zł, 15 min - 2 zł. "To wystarczy, żeby odebrać pocztę lub wysłać e-maila" - mówi Czarek. Na początku maja z optymizmem patrzył w przyszłość. "Przywiążą się do nas. Internet ich wciągnie i będą płacić" - twierdził pewny siebie.

Ale pod koniec miesiąca, gdy promocja się skończyła, spuścił z tonu. W sobotni wieczór jego kawiarenka świeciła pustkami. Tylko jakiś nastolatek z zapałem przeglądał strony internetowe. Mirek nie zajrzał od ponad tygodnia. Skończył pisać pracę i przygotowuje się do sesji.

"Zamykamy teraz nie później niż o 23.00" - mówi Czarek.

- "Potem i tak już nikt nie przychodzi". Pustkami świeci też kawiarenka internetowa na Pradze, usytuowana obok baru "Pod kufelkiem". Jeden z właścicieli, pan Władysław, sam siedzi przed komputerem. "Chyba trzeba będzie zwijać interes" - mówi. - "Zimą wpadali tu często panowie z baru. Pewnie dlatego że tam tłok. Ale przy okazji parę razy prosili mnie, żebym pokazał im, jak korzystać z Internetu. Zapłacili za lekcję i za czas. Teraz cieplej się zrobiło to na dworze przesiadują" - opowiada Władysław.

Na Pragę przyjechał z misją. Chciał młodzież uczyć, starszych cywilizować. "Przychodzili wtedy, kiedy były dni promocyjne.

Teraz każdy liczy złotówki. W swoją wiedzę nie chcą inwestować"- żali się. - "A może to taka specyfika Pragi.

Więcej pijaków i bandytów niż normalnych ludzi". Kawiarenka ma funkcjonować do końca czerwca. Potem właściciele zamykają biznes.

Pan Władysław próbował już różnych sztuczek, by przyciągnąć do siebie klientelę. Proponował stałym bywalcom obniżki, jeśli przyprowadzą ze sobą znajomego. "Wtedy zamiast 6 zł za godzinę

liczyłem im 4 zł" - mówi.

Do dobrych obyczajów kawiarenki należy "niewyłączanie znienacka komputerów". "Jeśli ktoś przekroczył wykupiony czas, a na przykład kończy temat, nie wypraszam go od komputera ani nie każę dopłacać. Może siedzieć, dopóki nie skończy. Oczywiście w granicach przyzwoitości"- zastrzega się. Życie właścicielki kawiarenki internetowej na jednym z osiedli warszawskiej Ochoty nie wygląda różowo. "Fortunę zainwestowałam w komputery" - mówi. - "Zimą jeszcze jako tako szło, ale wczesną wiosna, ulicę obok z podobnym biznesem wystartowała inna firma. Tam młodzież przychodzi nie dla Internetu, tylko żeby sobie pograć w gry komputerowe".