Kac po "czarnym poniedziałku"

W minionym tygodniu światowe giełdy znalazły się na skraju przepaści. Tylko na poniedziałkowej sesji najważniejsze indeksy, a wśród nich nasz TechWIG, spadły o 6-7%.

W minionym tygodniu światowe giełdy znalazły się na skraju przepaści. Tylko na poniedziałkowej sesji najważniejsze indeksy, a wśród nich nasz TechWIG, spadły o 6-7%. I choć w drugiej części tygodnia inwestorzy nieco opanowali nerwy, sytuacja na parkietach nadal nie wygląda różowo.

Tydzień zaczął się fatalnie – od „czarnego poniedziałku” na wszystkich giełdach świata. Po tym, jak amerykański Cisco Systems zapowiedział w poniedziałek drastyczne redukcje zatrudnienia, inwestorzy nie mieli wątpliwości, że na giełdach w USA, które otwierają się dopiero po południu czasu europejskiego, nastąpi kolejny, dramatyczny spadek cen akcji.

Jako pierwsi sygnał do wyprzedaży dali inwestorzy w Japonii. Nikkei - najważniejszy indeks giełdowy w Kraju Kwitnącej Wiśni spadł do najniższego poziomu od lutego 1985 r., a do najbardziej przecenionych firm należały Hitachi, Toshiba, NEC, czy Fujitsu. Zaraz potem fatalne nastroje przeniosły się do Europy, która handlowała w poniedziałkowy poranek po cenach najniższych od ponad roku. Kursy akcji na Starym Kontynencie spadły o kilka lub kilkanaście procent.

Wielka wyprzedaż dotknęła też polskie papiery. Indeks TechWIG zanurkował aż o 7,4%, Akcje Agory i ComArchu zjechały o 8%, zaś papiery Netii, Prokomu, Softbanku czy Optimusa spadły o 10-13% Takiego dramatu na warszawskim parkiecie nie było już dawno. Mimo topniejących niemal w oczach cen, inwestorzy nie kwapili się do zakupów, a najwięksi pesymiści wieszczyli nadejście „czarnego tygodnia”.

Kiedy giełdy na Starym Kontynencie zbliżały się już do zamknięcia poniedziałkowej sesji, handel ruszył na największym rynku technologicznym świata – amerykańskim Nasdaq. Podobnie, jak w Europie, inwestorzy rzucili się do wyprzedaży akcji, nie bacząc na ich ceny. Główny indeks Nasdaq Composite zjechał aż o 6,3%, do poziomu najniższego od 28 miesięcy. Po raz pierwszy od 1998 r. spadł jednocześnie poniżej psychologicznej granicy 2 tys. pkt. Inwestorom na całym świecie zajrzało w oczy widmo krachu.

Ogólnoświatowy dramat na rynkach kapitałowych powstrzymały dopiero wtorkowe dane makroekonomiczne z USA, z których wynikało, że sprzedaż detaliczna dóbr i usług w lutym obniżyła się. To zwiększyło szansę na dalsze obniżki stóp procentowych w Ameryce, które ożywiłyby ponownie popyt konsumentów, poprawiły koniunkturę w przemyśle i usługach, a w perspektywie następnych miesięcy – wpłynęły na poprawę wyników finansowych spółek. I to nie tylko w USA, ale na całym świecie, bo lokalne gospodarki to w dobie globalizacji system naczyń połączonych.