IAI pozywa Google

Polski dostawca platformy dla sklepów internetowych IAI-Shop - firma IAI S.A., pozywa Google za nieuprawnione umieszczenie ich strony oraz stron ich klientów na liście witryn wyłudzających dane. Decyzją sądu do rozstrzygnięcia sprawy Google ma usunąć komunikat.

Witryna dostawcy oraz wszystkie sklepy działające w oparciu o IAI-Shop zostały umieszczone na liście niebezpiecznych witryn według Google Safe Browse. W oświadczeniu opublikowanym na Antyweb.pl Piotr Zalewski z Google Polska podał, że system działa automatycznie i myli się bardzo rzadko - w jednym wypadku na 10 tysięcy.

Jednak mechanizm przyporządkowania niebezpiecznych witryn jest nie do końca jasny, zwłaszcza, że w myśl wytycznych, za witrynę wyłudzającą dane może zostać każda strona na której trzeba podać e-mail.

Polski sąd uznał, że roszczenia są zasadne, gdyż blokada narażała dobre imię klientów firmy oraz firmy jako takiej, która za pośrednictwem strony opatrzonej takim komunikatem zbierała zamówienia. Z uwagi na straty wizerunkowe i finansowe ewentualne odszkodowanie od Google może być bardzo wysokie.

IAI-Shop oferuje sklepy internetowe działające w chmurze, możliwe do swobodnego przeglądania z urządzeń mobilnych i poprzez Facebooka. Oferuje rozwiązania dla osób sprzedających na Allegro, prowadzących sklepy mobilne oraz hurtowników.

Sprawę komentuje radca prawny Tomasz Ejtminowicz Meritum Kancelaria Radców Prawnych Ejtminowicz Skibicki Trojanowski i Partnerzy

Osobiście mam mieszane odczucia odnośnie tej sprawy. Opieram się jedynie na uzasadnieniu, jakie podał sąd, nie miałem wglądu do pełnych akt sprawy, dlatego nie mogę ocenić tego w pełni.

Sprawa jest precedensowa w Polsce i pokazuje bardzo pozytywne zjawisko. Firma pokrzywdzona przez Google może dochodzić swoich praw przed sądem, nie zaś przed automatem z USA odpowiadającym na maile i bezosobowym działem kontaktów. To przełom. Do tej pory polskie sądy traktowały internet po macoszemu, nikt się na tym dobrze nie znał i w rezultacie żaden sąd nie chciał się tym zajmować wnikliwiej. To się zmienia i jest to bardzo ważne zjawisko.

Mój niepokój budzi uzasadnienie zabezpieczenia roszczenia, które powinno być poparte dowodami uwiarygodniającymi roszczenie. Celem powoda w tej sprawie jest usunięcie witryn z czarnej listy oraz zadośćuczynienie finansowe. Z uzasadnienia sądowego w ogóle nie wynika np. czy pokrzywdzony faktycznie wykazał, iż nie stosował niedozwolonych przez wyszukiwarkę praktyk. Sąd prawdopodobnie poprzestał na lakonicznych twierdzeniach powoda, że ten poniósł szkodę, gdyż został zablokowany.

Poza tym sądowe zabezpieczenie roszczenia nie powinno być tożsame z wyrokiem, by uniknąć rozstrzygnięcia sprawy zanim została wnikliwie rozpoznana i osądzona. W tym wypadku mogło do tego dojść, gdyż sąd Google nakazał odblokowanie firmy - czyli jeszcze przed wyrokiem osiągnięto rezultat, jakiego firma domagać się będzie w samym wyroku. Jednocześnie gdy dochodzi do zabezpieczenia, powinno ono być podparte silnymi dowodami. To na ich podstawie sąd może zabezpieczyć roszczenie, które jednak nie jest rozstrzygnięciem. Np. gdy w sprawach cywilnych sąd zabezpiecza środki finansowe na przykład na poczet odszkodowania, nakazuje przekazanie ich do depozytu, zamiast dawać je od razu powodowi.

Nasuwa mi się tu analogia do sporów z prasą, gdy powód domaga się usunięcia publikacji jako zabezpieczenia. Wówczas sąd z reguły się na to nie zgadza, gdyż byłoby to tożsame z treścią finalnego wyroku.

W tym wypadku sąd oparł się na deklaracjach firmy IAI, która stwierdziła, że poniosła straty wizerunkowe i finansowe. W uzasadnieniu nie było wspomniane, czy firma udowodniła, że nie stosowała praktyk niezgodnych z regulaminem Google i czy faktycznie w żadnym stopniu nie mogła być zakwalifikowana jako witryna niebezpieczna. To budzi pewien niepokój.

Jednak ważniejszy mi się wydaje w tej sprawie ów przełom w traktowaniu internetu przez sądy. To otwiera drogę do podobnych spraw w przyszłości, a internet nie będzie już traktowany jak dzikie pola.