Google: nie damy się ująć w karby branży finansowej

Jeszcze przed pojawieniem się Google na nowojorskiej giełdzie spółka mocno podkreślała swój indywidualizm, co doprowadzało amerykańską branżę finansową do irytacji. Wygląda na to, że po czwartkowym debiucie, Google znów pójdzie swoją drogą - wbrew presjom analityków firma nie chce podawać swoich prognoz finansowych do wiadomości publicznej.

Branża finansowa w USA miała okazję przekonać się, jak trudnym partnerem biznesowym, bo niedającym się podporządkować wcześniej ustalonym regułom, jest Google. Doradcy finansowi nie spodziewali się, że spółka podziękuje za ich pomoc (tym samym pozbawiając ich wysokich prowizji) i wybierze drogę aukcji holenderskiej przez internet.

Obecnie Google podkreśla, że nie będzie przygotowywać prognoz finansowych. Zdaniem założycieli firmy opracowywanie takich raportów jest niepotrzebne. Argumentują oni, że zadaniem spółki nie jest cokwartalne spełnianie oczekiwań finansowych branży, ale tworzenie i doskonalenie znanego na całym świecie produktu. Google nie chce również w żaden sposób współpracować z analitykami w opracowywaniu prognoz na kolejne kwartały i półrocza.

"O ile możemy omawiać rozwój trendów biznesowych naszego przedsięwzięcia, o tyle nie zamierzamy publikować żadnych wskazówek co do przychodów bądź zysków firmy w tradycyjnej, znanej dotychczas formule" - możemy przeczytać w prospekcie emisyjnym spółki.

Takie zapisy i nieugięta postawa Google doprowadzają amerykańskich analityków i finansistów do irytacji. Wygląda jednak na to, że Google nie ugnie się ich presji.