Google z przymrużeniem oka

Google to król Internetu. Los monopolistów jest jednak nie do pozazdroszczenia bowiem z czasem stają się nie tylko celem ataków konkurencji, ale też obiektem żartów internautów.

Google z przymrużeniem oka
Tyle tylko, że w przypadku ascetycznej strony głównej wyszukiwarki Google'a nie za bardzo jest co wyśmiewać. Logotyp? Są lepsze ale i gorsze. Pole wyszukiwania? Jest takie jak miało być. Funkcjonalne. Nic tu dodać czy ująć. A może wyniki wyszukiwania? Nie zapominajmy, jednak że to właśnie dzięki ich trafności Google zepchnęło w niebyt królujące w latach 90. AltaVistę czy HotBota.

Sieciowym prześmiewcom w sukurs przyszedł sam Google, puszczając do nich "oczko" w postaci okazjonalnych zmian logo. Pierwsze zmodyfikowane logo Google'a zadebiutowało dosyć wcześnie, bo już pod koniec sierpnia w 1998 r. Okazją do jego wprowadzenia stał się Festiwal Płonącego Człowieka, coroczna impreza odbywająca się we wrześniu na pustyni w Nevadzie.

Google z przymrużeniem oka

Gdyby Mickiewicz pisał po angielsku, z pewnością zamiast liczby 44 użyłby 42.

Wszystkich zmian logo naliczono aż 150. To dużo i mało zarazem, zważywszy, że pojawiały się przez prawie przez 12 lat. Daje to średnią zaledwie około jednego logo na miesiąc. W czasie owych 12 lat Google uczciło rocznice urodzin i śmierci sławnych osób, święta narodowe, pory roku, przyznawane nagrody Nobla oraz wreszcie rocznice swojego istnienia.

Nie zabrakło polskich akcentów. Uczczono m.in. Dzień Dziecka, Dzień Dziadka czy Dzień Niepodległości. Całą galerię wszystkich logo Google'a znajdziesz na stronie www.google.com/logos.

Problemy seksualne Polaków

Przypisany do pola wyszukiwania system podpowiedzi Google'a, bazujący na wcześniejszych wyszukiwaniach w zamierzeniu twórców miał pomagać w wyszukiwaniu. W praktyce treść proponowanych przez wyszukiwarkę podpowiedzi często wywołuje salwy śmiechu.

Czego najczęściej szukają ludzie w Internecie? Odpowiedź na pytanie nie jest zbyt odkrywcza. To seks i wszystko, co jest z nim związane, a sam system sugestii Google'a okazuje się być probierzem kondycji i problemów seksualnych występujących u Polaków. I to od razu z podziałem na kategorie wiekowe.

Google z przymrużeniem oka

Google przygotowało galerię wszystkich swoich okolicznościowych logo pod adresem www.google.com/logos.

Frazą kluczem w tym przypadku jest "mam X lat", gdzie zamiast X należy w polu wyszukiwania wpisać wiek. Okazuje się, że problemy nastolatków, osób dojrzałych a nawet znacznie starszych są podobne. Przykładowo w wieku 15 lat chłopcy zauważają, że nie mają dziewczyn (2 mln zapytań), problem trochę słabnie w wieku 17 lat (mniej niż 2 mln zapytań), by dwudziestoletnie niedobitki stwierdzały "Mam 20 lat i jeszcze nie miałem dziewczyny". To jednak nie koniec, prawdziwa eskalacja problemu następuje w wieku 24 lat: "mam 24 lata i nie mam dziewczyny" (aż 13 mln zapytań).

Nieodłącznym problemem we wszystkich kategoriach wiekowych w przypadku dziewczyn i kobiet jest ciąża i dziewictwo. Jeśli wierzyć podpowiedziom problemy z ciążą mają nie tylko pięćdziesięciolatki, ale też dziesięciolatki. Wątpliwości związane z byciem dziewicą trwają do 60 roku życia, potem zainteresowanie tematem znika. Być może znika też zainteresowanie innymi sprawami, bowiem problemy, o które pytały Polki i Polacy w różnym wieku nagle urywają się po osiągnięciu 60 lat. Jedyna podpowiedź po wpisania frazy "mam 60..." brzmi "Mam 60 lat".

Sekretne wyniki wyszukiwania

Google z przymrużeniem oka

Logo Google zaprezentowane z okazji zimowych igrzysk olimpijskich w Vancouver jest jednym z najbardziej efektownych w historii.

Jak się okazuje, zabawne mogą też być same wyniki wyszukiwania. Wszystko, co należy zrobić to wpisać odpowiednią frazę, np. "search". Wydawałoby się, że takiej okazji do zareklamowania swoich usług Google nie może przepuścić... A jednak. Na pierwszym miejscu w wynikach wyszukiwania pojawia się odnośnik do wyszukiwarki Yahoo Search, na czwartym Bing i Altavista. Miejsce drugie i trzecie odsyła odpowiednio do Google Images i Google Desktop.

Wtajemniczeni wiedzą też, że istnieje fraza, której wyszukania Google odmawia. To "find Chuck Norris", po której wprowadzeniu i kliknięciu przycisku Szczęśliwy Traf wyświetla się komunikat "Google nie będzie szukać Chucka Norrisa, ponieważ wie, że go nie znajdziesz, to on znajdzie Ciebie". Czy to żart programistów Google? Nie. Choć strona łudząco przypomina wyniki wyszukiwania Google, rzut oka na adres wyjaśnia wszystko. Szczęśliwy Traf przeniósł nas na stronę www.nochucknorris.com. Jej autorowi dowcip zdecydowanie się udał.

Ten sam schemat z wykorzystaniem strony łudząco podobnej do wyników wyszukiwania Google zastosowano chociażby przy wpisaniu "french military victory" (ang. zwycięstwa francuskiej armii). Na stronie, do której przekierowuje Szczęśliwy Traf, proponowana jest fraza "french military deafeats", czyli "przegrane francuskiej armii".

Czasami Google stara się odgadnąć intencje pytających, sugerując, że pomylili się w doborze wyrazów. Jedną z ciekawszych propozycji Google'a jest zamiana słowa "gril" na "girl" w pytaniu "what to do if inside of grill gets wet" (nie wiesz co to znaczy? Skorzystaj z Google Translator.

Na koniec coś dla wszystkich znużonych bądź co bądź monotonią strony głównej. Na stronie Funny Google można zmienić logotyp Google na coś osobistego i wesołego, aby przeglądanie Internetu stało się przyjemniejsze.

Google na wesoło

Wszystkie opisane w artykule strony wyszukaliśmy za pomocą wyszukiwarki Google. Czy jest jeszcze lepszy dowód na to, że ta firma ma poczucie humoru?