"Good Copy Bad Copy", czyli dlaczego muzyka będzie za darmo, a artyści i tak będą zarabiać

Jednak udało Wam się porozmawiać z szefem Motion Picture Association of America?

Tak. Byłem z tego bardzo zadowolony. Bałem się, że on powie "ci ludzie chcą tylko pokazać, że wymienianie się plikami to coś rewelacyjnego". A ja myślę, że to nie takie proste.

Jest wiele problemów z ludźmi, którzy uważają, że wszystko i zawsze powinno być za darmo. Myślę, że wymiana plików jako taka nie jest zła. Ale ważne jest by ludzie zrozumieli, że muszą wspierać artystów i nie zawsze dostaną wszystko bez jakiejkolwiek zapłaty. Teraz gdy umieściłem nasz film w sieci, widzę jakie to jest ważne. Z drugiej strony wielu artystów jest leniwych i chce by rzeczy szły tak jak za starych dobrych czasów. A to nie jest dobre dla nikogo. Uważam również, że kreatywni ludzie nie powinni obawiać się przyszłości, gdyż im zawsze uda się zrobić pieniądze.

A jak Twoim zdaniem będzie wyglądała przyszłość dystrybucji muzyki i filmów?

Myślę, że muzyka będzie coraz tańsza i coraz częściej dostępna za darmo. I artyści bardziej skupią się na występach na żywo. Bo nawet dzisiaj oni i tak prawie nie zarabiają na sprzedaży płyt.

Chyba, że są to wielkie gwiazdy.

Nie, nawet wielkie gwiazdy nie zarabiają. Bo wydawcy i wytwórnie płytowe biorą do kieszeni za dużo. Wydawcy wydają dużo pieniędzy na promocję artysty, a potem chcą zwrotu z inwestycji. Artysta więcej zarabia na koncercie czy wszelkich innych formach promocji. Tak naprawdę już dzisiaj nikt nie spodziewa się większych pieniędzy z tytułu sprzedaży płyt. Artyści pójdą tam gdzie są pieniądze, a one już nie są w płytach CD, ale gdzie indziej.

Inaczej przedstawia się sprawa w przypadku branży filmowej. Ten biznes naprawdę czeka wiele zmian. Są już ludzie w Hollywood, którzy eksperymentuję z formatami cyfrowymi, np. ABC udostępniło serial Lost w sieci.

I jeszcze coś. Uważam, że jeśli kupuję album i wiem, że połowa pieniędzy jest dla artysty wtedy mówię OK., tak powinno być. Ale jeśli zaledwie 10% trafia do artysty - to coś jest nie tak. Myślę sobie, że wytwórnia płytowa jest zbyt chciwa i prawdopodobnie takiej płyty nie kupię. Pierwsze co wytwórnie muszą zrobić to dać się lubić. Jeśli ludzie polubią wytwórnie to od razu zaczną je wspierać.

Jednak mimo wszystko najnowszy album Radiohead został pobrany ze stron innych niż oficjalna setki tysięcy razy.

Tak, ale Radiohead i tak zarobiło na swoim projekcie więcej niż gdyby album był sprzedawany w tradycyjnym modelu. Ja kupiłem nowy album i zapłaciłem 10 funtów. Wiem, że większość tej kwoty trafiła do zespołu. Lubię ten zespół, pójdę też na ich koncert i zapłacę za bilet.

Jednak ostatnio dostałem list od pewnego Szweda, który zrobił remiks jednego z utworów Radiohead i umieścił go na swojej stronie w postaci pliku MP3. Kilka dni później skontaktował się z nim dostawca internetu, który poprosił go o usunięcię pliku ze strony. Grożono mu sądem, nie dostał żadnych wyjaśnień dlaczego ma usunąć plik. Prawdopodobnie stała za tym wytwórnia płytowa EMI.

Radiohead nie jest zdecydowane - z jednej strony chcą być niezależni, z drugiej strony nadal ważna jest dla nich wytwórnia płytowa, która organizuje im promocję czy dystrybucję.

Byłem też na wielu koncertach Radiohead, na które ludzie przynoszą sprzęt do nagrywania i - co niespotykane - jest to dozwolone. Zespół też nie ma nic przeciwko remiksom.

Jednak musimy pamiętać, że jest duża różnica pomiędzy Radiohead - zespołem, a EMI - wytwórnią płytową, która wydaje ich muzykę.

Gdybyś miał zachęcić do obejrzenia Waszego filmu, to które sceny czy motywy byś polecił?

Henrik Moltke
Henrik Moltke jest duńskim dziennikarzem i dokumentalistą. Kwestiami prawa autorskiego zajmuje się od 2003 r. Prowadzi audycję dotyczą komputerów i technologii w duńskim publicznym radio Jest związany z ruchem Creative Commons.

Kiedy przygotowywaliśmy się do produkcji filmu, to nie do końca wiedzieliśmy, które przykłady użycia praw autorskich wykorzystać. Wtedy mieliśmy szczęście porozmawiać z Ronaldo Lemesem z Creative Commons Brazil, który pracuje nad projektem pod nazwą "otwarty biznes" i zajmuje się nietypowymi modelami dystrybucji muzyki.

W filmie pokazaliśmy brazylijski ruch Techno Brega [brazylijscy DJe, którzy remiksują znane utwory muzyki pop z lokalną muzyką taneczną - przyp. red.]. Muzycy Techno Brega nie są w stanie zarabiać na dystrybucji płyt. Ci ludzie nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z prawem autorskim, nie patrzą na to co było wcześniej, nie mają takich dylematów jak my. Można powiedzieć, że oni działają według innej ekonomii.

W zjawiskach takich jak Techno Brega wymienianie się plikami i kopiowanie płyt jest zupełnie legalne. Płyty Techno Brega kupujesz na bazarze, na ulicy, za grosze. Gdy pójdziesz do sklepu płytowego w Sao Paulo nie znajdziesz tam płyt tego nurtu. Oni zarabiają na koncertach. Co więcej, zaraz po koncercie można kupić płytę z nagraniem całego występu, to właściwie nie spotykane dzisiaj w przypadku artystów z naszego kręgu kulturowego. Poza tym Techno Brega dobrze prezentuje się na filmie - to są naprawdę olbrzymie soundsystemy, na koncerty przychodzi kilka - kilkanaście tysięcy ludzi. A najlepsze w tym wszystkim jest to, że taki model dystrybucji się sprawdza. DJ'e Techno Brega są traktowani jak gwiazdy piłki nożnej, są uwielbiani. I nieźle na tym zarabiają.