Garbowanie skóry

"Z rozmowy z Mirosławem Kwasem wiem, że nic takiego nie miało miejsca"- twierdzi z kolei Monika Sarnecka. Tę różnicę zdań pod koniec maja miała rozstrzygnąć prokuratura. Byli pracownicy portalu mówią, że niecodzienne argumenty "z grubej rury" należą do stałego repertuaru Mirosława Kwasa. Nie chcą jednak ujawniać swoich nazwisk.

"Ta firma jest mi wciąż winna pieniądze. Do maja płaciła zgodnie z obietnicami, ale nie wiem, co by się stało, gdyby moje nazwisko pojawiło się w prasie" - wyjaśnia jeden z nich. Tym bardziej nie życzyli sobie tego ci pracownicy Ahoj, którzy pozostali w firmie. "Narazilibyśmy się przez to na wejście w celownik prokuratury lub służb specjalnych. Tak zwykł nam obiecywać nowy szef" - mówią. Jeden z pracowników - w wieku poborowym - usłyszał, że szef "wyśle go do wojska".

"Szantaż i próby zastraszenia to metody tego człowieka" - komentuje osoba, która zdecydowała się odejść. Podobnego zdania jest były pracownik firmy Link System, który też nie chce ujawniać personaliów: "Po co mam wysłuchiwać przez telefon pogróżek" - stwierdza.

Z Mirosławem Kwasem poróżnił się, gdy omawiali szczegóły przedsięwzięcia, które mieli prowadzić wspólnie. "Po roku w Link System stwierdziłem, że mam już dość współpracy z Mirosławem Kwasem i chciałem ją rozwiązać. W odpowiedzi usłyszałem m.in. że "zostanę załatwiony" i "nie będę miał czego szukać w Warszawie" - opowiada były podwładny prezesa Mirosława Kwasa. Adwersarze pozostają w ostrym konflikcie, w trakcie którego padło wiele poważnych zarzutów, w tym także o naruszenie dóbr osobistych.

"Rzeczywiście Mirosław Kwas czasem używa zbyt ostrych słów, ale jeżeli chodzi o moje z nim kontakty, to raczej nie wykraczały poza pewien poziom profesjonalizmu" - mówi Marcin Woźniak, dyrektor zarządzający adMasters w Polsce. Szefa Link System poznał w zeszłym roku, gdy przy współpracy Mirosława Kwasa niemiecka agencja wchodziła na polski rynek.

Mirosław Kwas wydaje się przekonany, że wersalskimi manierami nie załatwia się interesów. "Rozmowa z tym panem przywodziła na myśl film "Przesłuchanie" - relacjonuje Adrian Adamowicz. - "W pewnym sensie jednak go podziwiam. W ciągu półgodzinnej rozmowy doprowadził siedmiu dorosłych mężczyzn do stanu takiego roztrzęsienia, że chcieliśmy wyjść i trzasnąć drzwiami". Pracownicy eo Networks rzeczywiście wyszli i trzasnęli drzwiami Internet Operator, ale pozostawili furtkę do wznowienia negocjacji z Chemiskórem. 100 tys. zł, które wart był potencjalny kontrakt, stanowiło dla małego eo Networks kwotę zbyt poważną, aby się obrazić. Poza tym oczekiwali wypłaty zaległych wynagrodzeń, tak jak inni pracownicy TMS.

Tę drugą sprawę załatwili pomyślnie, pierwsza jednak zakończyła się fiaskiem. "Kwestię systemu pocztowego dla Internet Operator uważam z naszej strony za zamkniętą, mimo pewnych pojednawczych gestów z tamtej strony. Ostatnie słowo należy do prokuratury" - skwitował Adrian Adamowicz.

Mniej pryncypialny jest wspomniany ekspracownik firmy Link System, który, mimo wojny z Mirosławem Kwasem, nie wyklucza współpracy z dawnym pracodawcą. "Od pewnego czasu Mirosław Kwas nagabuje mnie w sprawie sprzedaży pewnego systemu informatycznego. Nie chcę wdawać się z nim w żadne interesy, dopóki nie poznam szczegółów.