Francuski odwet

Gdy France Telecom za pierwszym razem chciało kupić Telekomunikację Polską, to został odesłany z kwitkiem. Nie wiele brakowało, aby sytuacja się powtórzyła. Teraz, gdy budżet państwa potrzebuje gotówki, Francuzi nie są skłonni powiększać swojego zaangażowania w polskiego operatora, co można traktować jako rewanż.

Gdy France Telecom za pierwszym razem chciało kupić Telekomunikację Polską, to został odesłany z kwitkiem. Nie wiele brakowało, aby sytuacja się powtórzyła. Teraz, gdy budżet państwa potrzebuje gotówki, Francuzi nie są skłonni powiększać swojego zaangażowania w polskiego operatora, co można traktować jako rewanż.

Fortuna kołem się toczy - można pomyśleć patrząc na prywatyzację Telekomunikacji Polskiej S.A. Ten największy, jak do tej pory, projekt prywatyzacyjny w III RP ma historię równie ciekawą, co długą. Końca zaś nie widać, zwłaszcza po odrzuceniu w ubiegłym tygodniu przez France Telecom opcji zakupu 10% akcji TP S.A. Taką możliwość francuski operator otrzymał, gdy w lipcu 2000 r., wraz z Kulczyk Holding, kupił 35% akcji monopolisty, płacąc 36 zł za sztukę. Aby osiągnąć tę cenę resort skarbu zaproponował FT właśnie taką opcję oraz możliwość dokupienia kolejnych 6% akcji we wrześniowej ofercie publicznej, dzięki czemu Francuzi przejęliby kontrolę nad narodowym operatorem. Jednak cenę akcji w opcji uzgadniano w ubiegłym roku, dzięki czemu France Telecom musiałby obecnie zapłacić za każdą blisko 40 zł.

Tymczasem w porównaniu z lipcem 2000 r. cena akcji Telekomunikacji spadła o połowę, nawet poniżej 14 zł. Nic więc dziwnego, że Francuzi zrezygnowali z opcji, na realizację której liczył resort skarbu. Więcej bowiem mógł zarobić na sprzedaży bezpośredniej niż w ofercie publicznej, gdzie musiałby jeszcze zaproponować inwestorom dyskonto w stosunku do rynkowej ceny. Wprawdzie, jak przyznaje francuski operator oraz Ministerstwo Skarbu, negocjacje wciąż trwają, ale nie ma nadziei na uzyskanie zakładanych wcześniej z tytułu tej transakcji wpływów do budżetu w wysokości ok. 5,5 mld zł.

Wczoraj minister skarbu Aldona Kamela-Sowińska publicznie poinformowała, że strona francuska złożyła ofertę nabycia akcji największego w Polsce operatora telekomunikacyjnego, ale odmówiła podania szczegółów zawartych w propozycji, jak ilość i cena akcji. Informację potwierdził France Telecom, ale również nie chciał zdradzić detali. Analitycy natomiast twierdzą, że Francuzi zaproponowali nie więcej niż 20 zł za akcję i zakup 10-proc. pakietu. Słychać też opinię, że za cenę bardziej zbliżoną do obecnej wyceny giełdowej są skłonni nabyć większy pakiet walorów TP S.A. Na takie rozwiązanie Ministerstwo Skarbu Państwa raczej się nie zgodzi, gdyż stawiałoby to Telekomunikację Polską wśród najniżej wycenianych w Europie telekomów, a budżet niewiele na tym by zyskał. Zdaniem cytowanego przez Gazetę Wyborczą Michała Marczaka z DI BRE możliwe jest uzyskania porozumienia obu stron na poziomie 25 zł za

akcję.

Poza kupnem 10% akcji Francuzi mogą porozumieć się z resortem skarbu w kwestii nabycia kolejnej puli akcji podczas wrześniowej oferty publicznej, ale już po bardziej atrakcyjnej dla nich cenie. Tak więcFrance Telecom wystawia cierpliwość polskiego rządu na ciężką próbę, wobec wiadomych problemów z deficytem budżetowym. Wprawdzie Ministerstwo Skarbu twierdzi, że jeżeli nie dojdzie do porozumienia z Francuzami to znajdzie innego inwestora lub sprzeda całą pulę na giełdzie. Obie te zapowiedzi to tylko forma nacisku na francuskiego operatora. Żaden inwestor nie wejdzie do TP S.A. w chwili, gdy jest tam już inny inwestor. Sprzedaż całej puli akcji na rynku publicznym też nie jest najlepszym rozwiązaniem ze względu na niską wycenę walorów TP S.A. Tak więc porozumienie z France Telecom byłoby najlepszym rozwiązaniem. Francuzi o tym wiedzą i, z jednej strony, chcą wynegocjować najlepsze warunki, a z drugiej - mogą się odegrać za postawę polskiego rządu przy poszukiwaniu inwestora dla polskiego telekomu.

Zgodnie z przyjętym przez rząd harmonogramem w 1999 r. miano wyłonić firmę, która kupi od Skarbu Państwa 25-35% akcji narodowego operatora. Wszystko szło zgodnie z planem, wyłączność na negocjacje otrzymało France Telecom i w grudniu 1999 r. prezes tej spółki przyjechał do Polski podpisać umowę. Już w Warszawie, ku swojemu zaskoczeniu, dowiedział się, że ze względu na mało interesującą ofertę transakcja nie dojdzie do skutku i przetarg zostaje unieważniony. Powodem tej decyzji była m.in. zbyt niska cena, jaką Francuzi chcieli zapłacić za akcje TP S.A. Polacy uważali, że pozycja Skarbu Państwa w spółce powinna być silniejsza. Przetarg został powtórzony w 2000 r. Prezes FT Michael Bon ponownie przyjechał do Warszawy. Tym razem jego oferta znalazła uznanie Ministerstwa Skarbu. France Telecom wspólnie z Kulczyk Holding zamiast 2,5 mld USD za 30% akcji TP S.A. zaproponował ponad 4 mld USD za 35-proc. pakiet walorów spółki.

Niewiele brakowało, a prezes Bon znów by wrócił do Francji z kwitkiem. Polska strona przeciągała podpisanie umowa i do końca ponoć chciała zmienić wynegocjowane wcześniej warunki umowy. Teraz to Francuzom się nie śpieszy.