Fotka.pl: Nasz serwis po prostu uzależnia

W jaki sposób to sprawdzałeś?

Na Fotce, ePulsie i Sympatii liczba użytkowników jest po prostu wyświetlana na stronie. Na Gronie musiałem zaprosić dwóch Janów Kowalskich - pierwszy zarejestrował się na początku okresu, drugi na końcu. Potem wystarczyło tylko porównać różnice w numerze ID użytkownika.

Fotka.pl ma więcej użytkowników, niż te 3 wspomniane serwisy razem wzięte. Co ważne, nie są to konta martwe - 70% odwiedzających serwis dzisiaj zaloguje się także jutro, a przynajmniej raz na miesiąc loguje się ponad 50% całej bazy czyli ok. 2mln. W październiku świętowaliśmy 3 mln użytkowników, a teraz mamy już 3,9 mln. Podejrzewam, że przyrasta nam więcej kont, niż użytkowników poczty w poszczególnych portalach.

Społeczności to jedyny sposób by dotrzeć do młodych

No dobrze. Ale komentarze amerykańskich analityków są takie, że na razie nie ma pomysłów na zarabianie na serwisach społecznościowych.

Niedawno przeczytałem w Computerworldzie bardzo ciekawy wywiad z prorektorem SGH na temat m.in. nowych trendów w interencie. To nie jest coś, czego świadomości nie mieliśmy, ale ktoś to ładnie wyłożył. Po co są te społeczności? Dlaczego wszyscy się tak fascynują tymi społecznościami? O co tu w ogóle chodzi? A chodzi o to, że społeczności to jeden z nielicznych, jeśli nie jedyny sposób, by dotrzeć do młodych ludzi. Oni tylko to medium masowo konsumują, a dodatkowo często są skupieni wokół jakiejś tematyki. Trudno dotrzeć do tych ludzi w inny sposób. Telewizji nie oglądają, radia nie słuchają, gazet nie kupują. Jedyne inne medium, którego tak namiętnie używają to smsy ale tutaj trudno mówić o polu do popisu dla marketingowców. Zostają serwisy społecznościowe - to jest, albo niedługo będzie, właściciwe jedyny sposób na dotarcie do młodych osób. Wydawcy bardzo dobrze to rozumieją - wystarczy wspomnieć o ikonach młodzieżowych mediów z lat ubiegłych - MTV, a wcześniej Bravo. W ostatnich tygodniach oba podmioty ogłosiły "wejście w społeczności", w przypadku MTV również te mobilne.

Te tendencje widać w polskim internecie bardzo wyraźnie - jest pięć portali, które oprócz zasięgu mają także wysoki wskaźnik skumulowanego czasu spędzonego na witrynie. Zaraz po nich są 3 główne serwisy społecznościowe, a stawkę Top2 0 zamyka serwis z grą online i filmikami, co również można uznać za szczególny rodzaj społeczności. Fotka.pl ma siódme miejsce w Polsce pod względem ilości czasu spędzanego na witrynie - to wg nas najistotniejszy wskaźnik pokazujący popularność serwisu. Analogia do rynku telewizyjnego nasuwa się sama. Jeśli skaczę po 55 kanałach dostępnych w kablówce to czy to znaczy, że je oglądam? Nie, ja tylko po nich skaczę. Tak samo jest w przypadku stron napędzanych ruchem z wyszukiwarek. Jaką wartość dla reklamodawcy ma np. 2,5 mln "unique'ów" miesięcznie jeśli duża grupa użytkowników spędza na niej tylko kilkanaście sekund?. Są takie serwisy, które mają 2% stałych użytkowników, a w serwisach społecznościowych wskaźnik ten wynosi kilkadziesiąt procent. To są dopiero użytkownicy "sklejeni" z serwisem - powracający do serwisu z potrzeby, a nie wchodzący z przypadku. Trzeba sobie powiedzieć jasno: użytkownicy niektórych popularnych serwisów wcale nie są z nimi związani. Oni są związani z Googlem, który ich tam w danej chwili kieruje.

W społecznościach są pieniądze, trzeba je tylko wydobyć

Obecne, na pozór szalone, wyceny społeczności na rynkach zachodnich mają gruntowne uzasadnienie. 6 lat temu "key application" to był PowerPoint i Ci, którzy potrafili oczarować inwestorów swoją prezentacją PPT. Teraz kluczowa jest znajomość Excela. W społecznościach naprawdę są pieniądze, trzeba je tylko umiejętnie wydobyć. Analizujmy więc społeczności nie tylko w obecnej formie ale także to, czym będą za 2-3 lata. Spójrzmy np. na rynek muzyczny, gdzie płyty sprzedają się w minimalnych nakładach. Jaką wartość ma złota płyta w Polsce ze sprzedażą 15 tys. egzemplarzy? Jeden tydzień na popularnym serwisie, potrafi dać liczbę odsłuchań danego utworu kilkukrotnie większą. Widać po tym, że konsumpcja muzyki się nie zmniejsza tylko przenosi na inne formy. Tylko firmie Apple udało się do tej pory skutecznie odnaleźć w tych realiach tj. skłonić użytkowników do płacenia za muzykę. Ciągle czekamy na odpowiedź koncernów muzycznych, które muszą gdzieś się odnaleźć na rynku - nie zwiną przecież żagli, ale będą chcieli ten rynek skutecznie podbić. Muzyka to wciąż duże pieniądze, które teraz niestety przeciekają przez palce. Oni nie znikną ale przeniosą się do sieci, bardzo prawdopodobne, że właśnie dzięki społecznościom, czego najlepszym dowodem jest popularność MySpace.

Kolejna branża - telekomunikacja. Wbrew pozorom polski rynek jest już nasycony, szczególnie jeśli mowa o telefonii komórkowej z penetracją dochodzącą do 100%. W związku z tym aby zarobić trzeba się skoncentrować na wyrywniu rynku innym podmiotom. W takiej sytuacji najbardziej efektywny marketing to przyciągnięcie abonenta w ramach większej grupy osób. Telefon służy przecież do kontaktowania się ze znajomymi. Grupy, mikrospołeczności - m.in. na tym właśnie powinno zależeć telekomom. Ostatnio byłem na prezentacji sieci P4, która według mnie nie wykorzystuje tego kluczowego sposobu na przyciągnięcie użytkowników. Przekonanie pojedynczych osób do P4 jest trudne, nawet jeśli firma zapłaciłaby karę 500 zł za zerwanie umowy. Dużo łatwiej byłoby gdyby stworzyli atrakcyjną cenowo ofertę dla rodzin, małych firm czy grup znajomych. Dzięki temu ludzie przenoszą się piątkami czy dziesiątkami - trudno nie zauważyć zalet. Wolumen jednostkowej sprzedaży jest większy, a wydatek marketingowy mniejszy bo w grupie jest lider opinii, który przekonuje pozostałych za nas. Oczywiście od wirtualnej społeczności do lojalnych abonentów droga daleka jednak internet, także mobliny, daje duże pole do popisu. To może być dużo skuteczniejszy kanał dotarcia do młodych użytkowników niż wydawanie grubych milionów na kolejną kampanię w stylu Heyah. Przykłady z zachodu to potwierdzają: Helio, amerykański MVNO, zaoferował swoim użytkownikom mobilną wersję MySpace, kusząc tym samym ponad 130 milionów uczestników tej społeczności.

Na bazie społeczności można sprzedać wszystko

Na bazie serwisu społecznościowego można sprzedawać wszystko, czego potrzebują internauci w swoim codziennym życiu - to tylko kwestia odpowiedniego dotarcia. Moim zdaniem potęga MySpace wynika właśnie z masy użytkowników. Nawet jeśli w ofercie będzie specyficzna usługa przeznaczona dla 1% społeczeństwa, to i tak mogą z tego być duże pieniądze. Wystarczy tylko wykorzystać mechanizmy społeczności aby dotrzeć do tego 1 procenta Jeśli sprzedaż muzyki ma się przenieść do sieci, to kto ma być jej odbiorcą jeśli nie 130 mln użytkowników MySpace? Jeśli prawie co druga osoba w Stanach jest na MySpace.com, to po co mi Mp3.com czy Napster.com? - tam nie ma użytkowników! Nawet jeśli te podmioty mają atrakcyjny model cenowy i ogromną bazę utworów to bez milionów użytkowników niewiele zdziałają.

MySpace nie musi być najlepszy czy najszybszy - wystarczy, że jest największy. Wchodząc na dany rynek od razu zyskuje masę krytyczną niezbędną do tego aby stwierdzić czy dany biznes ma ekonomiczne racje bytu.

Jak się będzie zmieniał polski rynek internetowy? Jak się mają ratować Ci, którzy tych społeczności nie mają?

Jeśli spojrzymy na dane Megapanelu grupujące społeczności, to pierwsza piątka wygląda w następujący sposób: grupa serwisów Onetu i Gazety, potem Fotka.pl i dalej 2 portale. Potem jest już duża dziura, a dalej serwisy z oglądalnością poniżej 1mln UU. W tej pierwszej grupie Fotka.pl jest jedynym jednorodnym podmiotem - pozostałe to portalowe serwisy pogrupowane w ramach kategorii "społeczności". W Onecie na przykład jest tam zapewne Sympatia, czaty i blog.onet.pl, a od niedawna także Blog.pl. Tylko serwis Znajomi w Interii wygląda na zintegrowane przedsięwzięcie, pokazując jednocześnie jak trudno jest tworzyć społeczności. Interia ma potencjał 6 mln użytkowników i z trudem przekuwa ich na lojalnych członków swojej społeczności czego dowodem jest znikoma używalność komunikatora Stefan, integrującego ofertę portalu. Trudno się przebić jeśli ktoś wcześniej zagospodarował tę grupę użytkowników. Na tym bazuje ciągła popularność Gadu-Gadu - mamy tam wszystkich swoich znajomych i nie widzimy powodu aby się przenosić. Ten stan może zmienić dopiero podmiot oferujący nową jakość na rynku - nie wystarczy być lepszym o 20%, trzeba być lepszym o 500% w zaspakajaniu zmieniających się potrzeb użytkownika.