FT.com: 53 tysiące osób płaci

Serwis internetowy dziennika ekonomicznego "The Financial Times" ma już 53 tys. subskrybentów, którzy płacą za dostęp do jego zasobów.

Zarejestrowani użytkownicy wnoszą roczną opłatę w wysokości od 110 do 300 USD. Wielkość opłaty uzalezniona jest od poziomu dostępności zarówno do zasobów bieżących, jak i archiwalnych witryny FT.com. Obciążeniu nie podlegają jedynie codziennie serwowane najświeższe informacje gospodarcze.

Liczba subskrybentów wzrosła od lipca 2002 r. trzykrotnie. Wtedy "The Financial Times" po raz pierwszy ujawnił dane na temat ilości płatnych użytkowników serwisu – od momentu rozpoczęcia pobierania opłat za dostęp do serwisów FT.com (w maju 2002) do lipca 2002 z usługi tej zdecydowało się skorzystać ok. 17 tys. użytkowników. Z internetowego wydania gazety korzysta w sumie 3,5 mln osób.

Marjorie Scardino, prezes brytyjskiego wydawnictwa Pearson (właściciela dziennika) szacuje, że wydatek rzędu 320 mln USD, poniesiony 4 lata temu na uruchomienie serwisu FT.com zaczyna się zwracać, po tym, jak w czwartym kwartale 2002 roku firmie udało się wyrównać poziom strat i zysków.

W 2002 roku działalność internetowa wydawnictwa Pearson zamknęła się stratą w wysokości 94 mln USD (dla porównania w 2001 roku była to suma ponad dwukrotnie wyższa – 219 mln USD). Działalność internetowa w obecnym roku obrachunkowym, zdaniem pani prezes, przyniesie wydawnictwu stratę wielkości zaledwie 32 mln USD. Mniej niż połowa tej sumy przypadnie FT.com.

Zaledwie przed kilkoma dniami dziennik poinformował, że planuje wydać prawie 5 mln USD na zmianę swojego wizerunku, czyli szaty graficznej i treści. Zmiany te mają pomóc gazecie w obliczu postępującego kryzysu finansowego. Od trzech lat "The Financial Times" notuje największy od niemal 30 lat spadek przychodów z ogłoszeń i reklam. Nie bez znaczenia jest również fakt, że dziennikowi coraz trudniej jest konkurować z innymi tytułami ekonomicznymi np. dziennikiem "The Wall Street Journal", tygodnikami "The Economist", "Fortune", "Forbes" i specjalistycznymi serwisami internetowymi (np. Bloomberg.com) ze względu na powszechność dostępu do szczegółowych danych ekonomicznych i finansowych. Dotychczas dane te stanowiły niezaprzeczalny atut "The Financial Times".