Europa zakasała rękawy

Czy sztywna gospodarka europejska jest w stanie dorównać amerykańskiej machinie pomnażającej miejsca pracy? Być może tak, jeśli znajdzie się w niej więcej miejsca na wzrost gospodarczy.

Czy sztywna gospodarka europejska jest w stanie dorównać amerykańskiej machinie pomnażającej miejsca pracy? Być może tak, jeśli znajdzie się w niej więcej miejsca na wzrost gospodarczy.

Ekonomiści wszystkich ras i wyznań zgodnie twierdzą, że winę za żałosne w porównaniu z osiągnięciami Amerykanów dokonania w sferze walki z bezrobociem ponoszą ograniczenia strukturalne. Europejski rynek pracy jest przesadnie regulowany, nie obfituje w nowe przedsięwzięcia i generalnie jest zbyt kostyczny-, by dorównać amerykańskiej machinie do pomnażania pieniędzy. Machinie wprawdzie odchudzonej i skąpej, ale za to wciąż tworzącej nowe miejsca pracy.

Nietrudno znaleźć uzasadnienie tej tezy. Zasiłki dla bezrobotnych w Europie są wysokie, związki zawodowe - silniejsze niż w USA, minimalny poziom płac i podatki z tytułu zatrudnienia - wyższe, ochrona miejsc pracy - bardziej restrykcyjna. Zbyt kosztowne jest zatrudnianie dodatkowych pracowników, a i bezrobotnym szukanie pracy bądź utrata zasiłków w związku z zatrudnieniem niezbyt się opłaca. Taka sytuacja jaskrawo kontrastuje z amerykańskim kultem postawy Zosi-Samosi.

Wszyscy są zgodni, co do istoty problemu - w ciągu ostatnich kilku lat organizacje gospodarcze często zabawiały się zadręczaniem Europy. Miała w tym wkład zarówno Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), jak i kraje Wielkiej Siódemki, które charakterystycznym dla siebie, mentorskim tonem niejednokrotnie zwracały uwagę na potrzebę pośpiechu w rozwiązywaniu problemu bezrobocia. Nawet prezes amerykańskiej Centralnej Rady Banków Rezerwy Federalnej dorzucił swoje trzy grosze. Alan Greenspan napomknął mianowicie, że Europa nigdzie szybko nie zajdzie bez gruntownej rewizji polityki rynku pracy.

Według Deana Bakera, jednego z dyrektorów waszyngtońskiego Centrum Badań Ekonomii i Polityki, amerykańscy ekonomiści postawili mylną diagnozę. Nieporozumieniem jest bowiem twierdzenie, że wysoki poziom bezrobocia w Europie wynika z pobłażliwych praktyk na rynku pracy.