E-Polska w stanie surowym

Ale nasz pościg w dziedzinie Internetu stoi pod znakiem zapytania. Po prostu jest to kwestia nieporównywalnie mniejszych pieniędzy. Atutem jest spontaniczne, pospolite ruszenie internautów. Jeśli prawdą jest, że zamiast prognozowanych 2,5 miliona, rzeczywista liczba użytkowników polskiej Sieci może na progu 2001 roku zbliżyć się do 4 milionów, to znaczy, że w tyle pozostały nie tylko Grecja i Portugalia, ale nie trzeba mieć kompleksów wobec zaawansowanych krajów Unii, z wyjątkiem Skandynawii. Nieźle wygląda polski segment nowej ekonomii, jako przejaw oddolnej przedsiębiorczości. Druga strona medalu to wykorzystanie nowego medium w sferze przemysłu ciężkiego i infrastruktury transportowej. Najgorzej wygląda przygotowanie administracji różnego szczebla i oprzyrządowanie prawne nowych form gospodarowania. Obszarem beznadziei jest polska wieś. Tutaj nieprawdą jest statystyczne 38 linii telefonicznych przypadających na 100 Polaków, zaś prawdą jest 44% ludności wiejskiej z wykształceniem podstawowym i kolejne 11% bez żadnego wykształcenia.

Warto jednak wiedzieć, iż uświadomiona luka cywilizacyjna może być niekiedy obrócona na korzyść opóźnionego kraju. Zamiast mozolnie powtarzać drogę prób i błędów, przebytą przez światowe giełdy, wskoczyliśmy od razu na najwyższy szczebel. Zaszczepiliśmy nad Wisłą nowoczesny model zdematerializowanego, elektronicznego obrotu giełdowego.

Tak samo można nadrobić stracony czas, przygotowując kraj do rewolucji internetowej. To kwestia wyobraźni i pieniędzy. Powstał projekt e-Europe,by stawić czoła Ameryce. My na razie mamy tylko wyborcze zapowiedzi...