Człowiek z komórki

5-8 mln USD w akcjach zaoferowali udziałowcy polskich komórek głównemu doradcy ministra łączności w przetargu na UMTS. Oskarzony o przestępstwa gospodarcze i skarbowe urzędnik wspólnie z prezesami GSM-ow opijał szampanem rozszerzenie starych koncesji na dogodnych warunkach finansowych.

5-8 mln USD w akcjach zaoferowali udziałowcy polskich komórek głównemu doradcy ministra łączności w przetargu na UMTS. Oskarzony o przestępstwa gospodarcze i skarbowe urzędnik wspólnie z prezesami GSM-ow opijał szampanem rozszerzenie starych koncesji na dogodnych warunkach finansowych.

Zintegrowana z Internetem telefonia 3 generacji będzie dostępna w Polsce najwcześniej za kilka lat. Tymczasem główny doradca ministra łączności, podczas przetargu na UMTS, już wkrótce będzie otrzymywał wynagrodzenie od udziałowców operatorów GSM, którym jego resort w grudniu rozszerzył koncesję na dogodnych warunkach finansowych. Jan Łuczak ma otrzymać opcje na akcje wartości kilku milionów dolarów i stanowisko szefa firmy, która powstanie z połączenia Telefonii Lokalnej i El-Netu. Ich właściciele są udziałowcami "komórek": KGHM - Plusa, a Elektrim - Ery.

Człowiek z komórki

Brytyjska aukcja rozbudziła apetyty kolejnych rządów. Szczęście sprzyjało tylko Niemcom, rozsądna kalkulacja - Amerykanom.

O tym, że Jan Łuczak odegra pierwszoplanową rolę podczas przetargu na UMTS, zadecydował osobiście minister łączności Tomasz Szyszko (AWS-ZChN). Szef resortu powierzył swemu doradcy najbardziej odpowiedzialne zadania, mimo że doświadczenie absolwenta rolniczej szkoły zawodowej i wieczorowego liceum w branży telekomunikacyjnej, to - jak przyznaje - udział w zarządzaniu telewizjami kablowymi w Poznaniu w ostatnim roku. Minister nie zawahał się, choć jego współpracownik był wówczas oskarżony o przestępstwa gospodarcze, m.in. na szkodę Skarbu Państwa. Tomasz Szyszko zlecił Janowi Łuczakowi zorganizowanie specjalnego zespołu doradców i ekspertów ds. UMTS. W ostatnich tygodniach przed złożeniem ofert, gdy minister był zajęty głównie wyjaśnieniem okoliczności położenia światłowodu wzdłuż rurociągu jamalskiego, jego doradca uzyskał decydujący wpływ na przebieg konkursu, który miał przynieść Skarbowi Państwa 3,25 mld euro.

Nie istniejące konsorcjum

Osoby, które z ramienia różnych firm miały do czynienia z przetargiem, były zaskoczone postawą prawej ręki ministra. Według ich relacji Jan Łuczak, zamiast zachowywać się bezstronnie, jak przystało na przedstawiciela rządu, sugerował zagranicznym inwestorom utworzenie konsorcjum z grupą Raiffeisen Investment/Szeptel (ta ostatnia spółka, mająca opinię jednej z najbardziej niesłownych na giełdzie, jest "oczkiem w głowie" części polityków ZChN.)

"Przekonywał, że to najlepsi partnerzy do zrobienia biznesu w Polsce" - relacjonuje jeden z naszych rozmówców. Jan Łuczak utrzymuje, że konsorcjum z Szeptelem nie istniało, przyznaje natomiast, że z prezesem Raiffeisen Investment Januszem Lazarowiczem łączy go bliższa znajomość.

"Gdy pytano mnie, kto w Polsce jest przygotowany do inwestycji w UMTS, odpowiadałem, że Raiffeisen Investment organizuje konsorcjum, ale trzeba mieć własnego doradcę finansowego i prawnego. Poza tym było nam na rękę w ministerstwie, że Raiffeisen prowadzi grę, ponieważ zmniejszało to możliwość manipulacji"

- doradca ministra łączności nie widzi w swej postawie żadnej kolizji z zasadami obowiązującymi urzędników i funkcjonariuszy publicznych.

"Nie odsyłałem do firm prywatnych, tylko państwowych" - Jan Łuczak wspomina PZU, które obok Poczty Polskiej i KGHM było wymieniane jako prawdopodobny partner konsorcjum Raiffeisen Investment/Szeptel. Dodaje, że na temat strategii telekomunikacyjnej KGHM rozmawiał wielokrotnie z prezesem PZU Jerzym Zdrzałką, który był wówczas szefem rady nadzorczej Polskiej Miedzi.