Cybersquatting - walka o domeny

Obrona przed cybersquattingiem

Właściciele marek handlowych starają się bronić, kupując "defensywne" nazwy domen, tak aby cybersquattersi nie mogli ich używać, wynajmując usługi monitorowania, ścigając naruszających prawo poprzez procesy UDRP i coraz częściej pozywając ich przed sądy.

Radzenie sobie z tym problemem nie jest tanie. Amerykański operator Verizon zarejestrował np. ponad 10 tys. nazw domen, większość w celu ochrony swoich najbardziej znanych marek: Verizon, VZ i FiOS. Kosztuje to więc niemało.

Koszty utrzymywania tysięcy defensywnych rejestracji mogą być jednak dużo niższe niż opłata za wniesienie sprawy UDRP do Arbitration and Mediation Center przy WIPO (ok. 1500 USD), zwłaszcza gdy firma ma setki, a nawet tysiące roszczeń do rozpatrzenia.

Firma płacąca za defensywne rejestracje nie może jednak spać spokojnie. Cybersquattersi mogą przecież rejestrować nowe odmiany nazw marek, często łącząc je z innymi słowami, takimi jak nazwy miast, a część takich witryn może przyciągać odwiedzających do konkurencji. Wykupienie wszystkich możliwych kombinacji nazw marki jest praktycznie niemożliwe. Firmy decydują się raczej na ustalanie priorytetów, którymi przypadkami cybersquattingu się zająć, koncentrując się na takich czynnikach, jak obraźliwe nazwy witryn, zawartość i rozmiar ruchu odciąganego od właściwych witryn.

Po wykupieniu usługi monitorowania, oferowanej m.in. przez MarkMonitor czy Cyveillance, firma jest każdorazowo powiadamiana o wystąpieniu cybersquattingu związanego z jej marką. Jednak usługi te nie są tanie, a firmy korzystające z monitorowania, otrzymując codzienne raporty, same muszą sobie radzić z ich analizą, do czego potrzebni są ludzie i nie wystarczą tu dorywczo zatrudniani pracownicy. W najgorszej sytuacji są małe i średnie firmy, które nie mogą sobie pozwolić na usługi monitorowania czy wynajęcie prawnika.

Gdy firma zdecyduje się na ściganie cybersquattersa, musi również zadecydować, jakie podjąć działania. Może zacząć opłacać usługodawcę zajmującego się ochroną marki (np. MarkMonitor) do kontaktów z abonentem domeny i rejestratorem, w celu zamknięcia lub odzyskania nazwy domeny. Jeżeli abonent nie reaguje, właściciel marki ma jeszcze inne opcje.

Dysponent własności intelektualnej może pozwać cybersquattersa, ale jest to droga kosztowna - może spróbować zamknąć witrynę za naruszenie praw autorskich lub naruszenie prawa do znaku towarowego.

Najmniej kosztowna metoda to wdrożenie postępowania UDRP przy organizacji rozjemczej, takiej jak WIPO. Ale nawet po wygraniu sprawy, co według danych WIPO zdarza się w 85% spraw, nie oznacza to jej zakończenia. Cybersquatter może opóźniać oddanie domeny przez odwoływanie się do sądu.