Chiny blokują Wikileaks

Chiński rząd zablokował dostęp do stron internetowych Wikileaks, a także mirrorów, które pozwalają na pobranie 250 tys. tajnych dokumentów. Jedna z amerykańskich depesz potwierdza, że Chiny sterowały atakiem hakerskim na Google w grudniu 2009 r.

Raport Wikileaks dowiódł, że zhakowanie serwerów Google było częścią komputerowego sabotażu i działań chińskiego wywiadu. Chińczycy śledzili skrzynki e-mail politycznych emigrantów, biznesmenów, a nawet tybetańskiego przywódcy Dalajlamy XIV.

Chińska blokada była kwestią czasu, a wraz z Wikileaks zablokowano też wszystkie publikacje na ten temat w języku chińskim. Rzecznik MSZ, Hong Lei, nie chciał komentować treści dokumentów z ostatniego przecieku. Wyraził nadzieję, że strona amerykańska poradzi sobie z tą sprawą.

Wśród tajnych depesz wysyłanych przez amerykańskie władze, znajduje się ciekawa wypowiedź Hillary Clinton. Sekretarz Stanu USA określiła stosunki amerykańsko-chińskie jako trudne. Pytała m.in. jak można wyłożyć kawę na ławę w rozmowie z własnym bankierem.

Po atakach typu DDoS i blokadach w kilku państwach świata (m.in. w Australii, już zdjęta - dop.), Wikileaks postanowiło przenieść swoje materiały na serwery firmy Amazon.

Więcej na temat najnowszego przecieku w artykule pt. "DDoS na Wikileaks, świat na beczce prochu".