Bush i Kerry skąpią na reklamę w internecie

Kandydaci na prezydenta Stanów Zjednoczonych wydali niewielkie sumy na kampanię wyborczą w internecie. Niewielkie jak na cały budżet przeznaczony na promocję w mediach, bo kwota prawie 2,7 mln USD nie jest przecież aż taka skromna.

Informacje podajemy za agencją Reuters. Badania przeprowadzone przez Pew Internet & American Life Project wykazały, że na internetową kampanię wyborczą Johna Kerry'ego wydano 3 razy więcej niż na kampanię George'a Busha w ciągu pierwszych ośmiu miesięcy tego roku. Na reklamę online obydwaj kandydaci i ich zwolennicy przeznaczyli około 2,7 mln USD. Według wyliczeń autorów raportu, do działów marketingu trafiło już 90 % tej sumy.

Wciąż telewizja pochłania największe zasoby finansowe przeznaczone na kampanię prezydencką. Jak wskazuje Pew Internet & American Life Project, dysproporcja jest duża: 1 dolar wydany na reklamę online to 100 USD przeznaczone na reklamę w telewizji.

Jednakże w porównaniu do ostatniej kampanii prezydenckiej w internecie wydatki na ogłoszenia wyborcze online i tak są spore.

Obaj kandydaci na prezydenta korzystają z odmiennych strategii docierania do potencjalnych wyborców. Kampania Busha kieruje wiele ze swoich przekazów do kobiet z dziećmi, wybierając często typowo kobiece portale jak Parents.com, ParentCenter.com czy Ladies' Home Journal Online. Sporo reklam skierowano też do wyborców w tych stanach, gdzie dotychczas ani zwolennicy Demokratów, ani Republikanów nie mogli liczyć na wyraźną większość głosów (tzw. swing states). Bush wydał jeszcze w maju zgromadzone fundusze na spot reklamowy z Laurą Bush i od tego czasu aż do sierpnia nie robił większych zakupów reklam online.

Kampania online Kerry'ego koncentrowała się głównie na pozyskiwaniu funduszy i skierowana była do zwolenników Demokratów w wielkomiejskich środowiskach (San Francisco, Seattle, Los Angeles) i umieszczana w ogólnokrajowych mediach (m.in. Reuters.com, Newsweek.com i CNN.com).

Oczywiście również partie wspierają swoich kandydatów, przeznaczając zebrane fundusze na reklamę online, jednak nie są to kwoty oszałamiające. Republikanie wydali prawie 0,5 mln USD, Demokraci nieco ponad połowę tej sumy. Niezależne organizacje, jak "527" nazwana od paragrafu, według którego podatnik musi się rozliczać z pozyskanych środków, w zasadzie zlekceważyły możliwość promowania kandydatów w sieci. "527" sporo natomiast wydała na reklamę telewizyjną. Tylko jedna - MoveOn.org Voter Fund okazała się hojniejsza i wydała 100 tys. USD na reklamę w internecie.

Konsultant Michael Cornfield z Pew Internet & American Life Project przewiduje, że zwiększy się zainteresowanie reklamą w internecie pod sam koniec kampanii prezydenckiej, kiedy już czas reklamowy w telewizji będzie sprzedany.

Pew Internet & American Life Project przebadał około 2 tys. stron internetowych pod kątem prezydenckiej kampanii. W pomiarze nie brano pod uwagę stron stworzonych przez zwolenników kandydatów na prezydenta ani płatnych haseł w wyszukiwarkach.