Biznes uzależniony od Google

Przykładem europejskiej strony, która nagle straciła sporą część użytkowników (20%), po tym, jak jej pozycja w wyszukiwarce istotnie stopniała jest niemiecki PCWelt. Serwis kilka miesięcy temu wziął na siebie cały FTP producenta jednego z programów antywirusowych (linki do PCWelt były umieszczone na jego stronie przy każdej testowej aplikacji). W efekcie PCWelt zyskał kilka mln nowych użytkowników, ale prawdopodobnie "naraził się" Google, który - po tak nagłym wzroście unikalnych użytkowników z jednego źródła - zmienił sposób indeksowania treści PCWelt. Efektem jest znaczny spadek oglądalności na niemieckich stronach tego pisma. Aby odzyskać utraconą pozycję, serwis produkuje teraz 300 newsów tygodniowo, czyli 5 razy więcej niż wtedy, gdy jego pozycja w Google była stabilna.

Polska bez alternatywy

Nie wyobrażam sobie Internetu bez wyszukiwarki, i to bez względu na to, czy jest to Google, czy inne narzędzie. Nie pamiętam takiego Internetu i nie umiem go sobie wyobrazić. Wydaje mi się, że byłby to Internet nudny, ponieważ użytkownicy nie byliby w stanie odnaleźć tych różnorodnych informacji, które są w sieci. Tym samym, twórcy nie mieliby motywacji, aby je tam wkładać. Mielibyśmy Internet trochę zbliżony do tych bardziej tradycyjnych, nazwijmy to licencjonowanych mediów. Dwóch, trzech, czterech nadawców, którzy produkują całość informacji i którzy są dla ludzi znani i dostępni. I to nie byłby Internet...

Artur Waliszewski, Country Business Director w Google Poland

Podobnie sytuacja wygląda w Polsce, gdzie z wyszukiwarki Google korzysta 15 mln internautów i - jak twierdzą eksperci - Google to dla większości działających w naszym kraju stron WWW podstawowe źródło ruchu. Gdy pewne polskie biuro podróży nagle spadło na 2-3 podstronę wyników wyszukiwania, efektem był dramatyczny spadek sprzedaży. "W przypadku dużych tytułów udział ruchu z Google może być nieco mniejszy w porównaniu z innymi witrynami - ze względu na lojalnych użytkowników i wolumen wejść bezpośrednich - ale wciąż jest to ilość, której strata będzie odczuwalna dla każdego właściciela serwisu" - mówi Maciej Gałecki, prezes Bluerank.

Próby detronizacji

To, że Google jest potentatem w sferze wyszukiwania, nie oznacza wcale, że tak będzie zawsze, choć dziś może się tak wydawać. Odebrać rynek tej firmie próbuje np. Microsoft, który wyjątkowo aktywnie włączył się w prace Komisji Europejskiej, badającej oskarżenia wystosowane przeciw Google. Przedstawiciele Google uważają wręcz, że to Microsoft jest kołem zamachowym całej sprawy. "Google wmawia reporterom, że oskarżenia związane z jej antykonkurencyjnymi praktykami w wyszukiwarce nie są prawdziwe, ponieważ niektóre z zażaleń pochodzą od jednego z ostatnich pozostałych na rynku konkurentów (wyszukiwarka Ciao należy do Microsoft - przyp. red.)" - odpiera zarzuty Dave Heiner, wiceprezes Microsoftu. Jednocześnie koncern z Redmond gotowy jest przeznaczać 5-10% dochodu na rozwój własnej wyszukiwarki Bing.

Dominująca pozycja Google nie jest także na rękę właścicielom stron, skazanym na dopasowywanie się do ekosystemu Google lub wymarcie. Za pewien przełom należy uznać deklaracje Ruperta Murdocha, szefa News Corp., który stwierdził, że jak tylko serwisy informacyjne koncernu zaczną działać w modelu płatnym (co zapowiedział on w sierpniu 2009 r.), usunie je z indeksu Google. Ten potentat mediowy ogłosił też, że jest gotów podjąć prawne działania przeciwko Google, jeżeli ten nie zacznie płacić za wykorzystywanie wyników wyszukiwania News Corp. Zagroził też podpisaniem umowy na wyłączność przeszukiwania swoich stron z Microsoft Bing. Kto wygra tę walkę? Zobaczymy.

Google staje się posiadaczem olbrzymich ilości informacji o użytkownikach wszystkich swoich usług i narzędzi. W którą stronę pójdzie, Pana zdaniem, wykorzystanie w przyszłości tych zasobów informacyjnych?