Bankructwo małego Dżeka

Nie zrażone przykładem Wirtuala i Web Kuriera powstają kolejne internetowe periodyki. Do takich należą założone niedawno Załoga.pl czy Polski Przegląd Piłkarski, którym marzy się powtórzenie skromnego, acz niewątpliwego sukcesu Reportera. Dzisiaj widać już, że trudno będzie im go osiągnąć, jeżeli zamierzają opierać się tylko na sprzedaży powierzchni reklamowej. Wydawca Reportera.pl rozważa podjęcie działalności w zakresie handlu elektronicznego.

Na tę właśnie działalność nastawiają się polskie serwisy finansowe. Bogusław Serafin, redaktor naczelny Bankiera.pl, twierdzi: "Skuteczna realizacja celu, jakim jest sprzedaż na dużą skalą instrumentów finansowych przez nasz portal, wymaga między innymi stworzenia pierwszorzędnego serwisu informacyjnego". Takie serwisy mają wszystkie wortale finansowe, ale na ogół ich zawartość kupują od agencji informacyjnych, prasy i instytucji finansowych.

Jako wyjątki można wskazać Portfel.pl, który planuje zostać dostawcą treści, Expander i Biznes Polskę, aktywnie pozyskujące informacje, chociaż w ich przypadku to tylko środek do celu, jakim jest zyskowny e-commerce. Polskie serwisy ekonomiczne nie mają ambicji, by powtórzyć sukces amerykańskiej witryny The Street, która obsługuje m. in. serwisy finansowe stron Microsoftu i America Online. "Serwis informacyjny nie jest w warunkach polskich najbardziej zyskownym przedsięwzięciem" - uważa Michał Lasocki, współwłaściciel Pilota Finansowego.

Internetowe publikatory żyją głównie z reklam, ale także w coraz większym stopniu ze sprzedaży oryginalnych treści dla innych witryn internetowych. Z tego powodu przedsięwzięcia nazywane jeszcze dwa, trzy lata temu "internetowymi wydawnictwami" teraz coraz częściej określa mianem: content companies, chociaż sprzedaż powierzchni reklamowej wciąż jest dla nich znaczącym źródłem dochodu. CNet spodziewa się, że tylko witryna mySimon przyniesie w tym roku 50 mln USD z reklamy.

Niektóre witryny starają się obłożyć czytelników opłatami subskrypcyjnymi. Rozwiązanie to jednak na ogół skutecznie odstrasza czytelników i daje efekt tylko w przypadku prestiżowych tytułów. Do nich należy np. internetowe wydanie Wall Street Journal, które ma 375 tys. subskrybentów gotowych uiścić roczną opłatę w wysokości 59 USD. Slate natomiast był zmuszony zrezygnować z opłat subskrypcyjnych, ponieważ okazało się, iż liczba nowych czytelników nie rosła w planowanym tempie. Obliczono, że na jednego subskrybenta przypada 15 czytelników darmowych serwisów Slate'a.