Apetyt na Europę

Frank Zarb, szef Nasdaq, nie ukrywa, że sfinalizowane pod koniec marca przejęcie europejskiej giełdy technologicznej Easdaq to dla niego zaledwie początek ekspansji na Starym Kontynencie. Celem jest stworzenie pajęczyny giełd elektronicznych, umożliwiającej handel akcjami przez całą dobę.

Frank Zarb, szef Nasdaq, nie ukrywa, że sfinalizowane pod koniec marca przejęcie europejskiej giełdy technologicznej Easdaq to dla niego zaledwie początek ekspansji na Starym Kontynencie. Celem jest stworzenie pajęczyny giełd elektronicznych, umożliwiającej handel akcjami przez całą dobę.

30 marca br. akcjonariusze mieszczącej się w Brukseli giełdy Easdaq zaakceptowali propozycję zarządu nowojorskiej Nasdaq, dotyczącą przejęcia. Na mocy porozumienia obu giełd Nasdaq kupi 58% akcji Easdaq, zmieni jej nazwę na Nasdaq Europe, a następnie - zapewne na przełomie maja i czerwca tego roku - zainstaluje nowy system obrotu akcjami, stworzony specjalnie na potrzeby europejskiej ekspansji Nasdaq.

Nowy system, choć uwzględniający europejską specyfikę obrotu papierami wartościowymi, w zasadniczych punktach będzie zgodny

z od lat obowiązującym w USA. Inwestycje w Easdaq będą Amerykanów kosztowały co najmniej 70 mln euro. Zakup Easdaq i przemianowanie go na Nasdaq Europe ma służyć realizacji najważniejszego punktu strategii amerykańskiego giganta: budowy ogólnoświatowego ynku elektronicznego, na którym obrót akcjami

wszystkich firm trwałby 24 godz. na dobę, przenosząc się z kontynentu na kontynent. Dzięki stworzeniu światowego rynku spółki

uzyskałyby jeszcze lepszy dostęp do kapitału inwestorów, ci ostatni zaś - nowe możliwości inwestowania na całym świecie wg zunifikowanych standardów, a giełdy znacznie obniżyłyby koszty i tym samym zwiększyły zyski.

W realizacji ogólnoświatowej misji Nasdaq odnotował już pierwsze sukcesy. Jeden z nich to realizowana od połowy 2000 r. inicjatywa powołania (wspólnie z japońskim funduszem Softbank Corp.) rynku Nasdaq Japan. Startująca niemal od zera japońska mutacja Nasdaq ma zyskać klientów dzięki renomie zaoceanicznego Wielkiego Brata, a także możliwości notowania japońskich spółek technologicznych w USA.

Nasdaq nie od dziś jest bardzo aktywny poza Stanami Zjednoczonymi. Ma podpisane umowy o współpracy z giełdami w Hongkongu, Australii, Kanadzie, przymierza się też do rozmów o sojuszach w Ameryce Łacińskiej i na Dalekim Wschodzie.

Utworzenie Nasdaq Europe - kolejnej giełdy opartej na amerykańskim wzorcu - to następny etap realizacji globalnej strategii Nasdaq. Amerykanie liczą, że już w 2003 r. uda im się uruchomić z udziałem swoich oddziałów w Europie i Japonii w pełni zunifikowany handel akcjami. Oczywiście zakup Easdaq nie jest szczytem europejskich ambicji Nasdaq. Rynek mieszczący się w Brukseli tylko z nazwy przypomina bowiem amerykańskiego protoplastę. Easdaq ma mniejsze tradycje, powstał dopiero w połowie lat 90. i jeszcze nie zdołał wypracować silnej pozycji na Starym Kontynencie.

Słabość Easdaq najlepiej oddaje fakt, że na brukselskim rynku obecnie jest notowanych zaledwie 60 spółek. To firma na dorobku, której w żadnym wypadku nie można porównywać z frankfurckim Neuer Markt czy paryskim Nouveau Marche, gdzienotowane

papiery liczy się już w tysiącach.

Obie te giełdy elektroniczne są zresztą od 1997 r. związane sojuszem EuroNM, który jednak na razie pozostaje tylko na papierze. Dla Nasdaq zakup brukselskiej giełdy jest jedynie zdobyciem przyczółka

na Starym Kontynencie i próbą zamanifestowania swych ambicji.