Historia Onetu, odcinek 2: pojawia się Tomasz Kolbusz i wydawnictwo Pascal

Internetowy oddział Optimusa, który powstał 10 lat temu, był tylko częścią składową przyszłego Onetu. Równolegle do planów telekomunikacyjnych firmy Romana Kluski rozwijało się w Krakowie wydawnictwo Pascal założone przez Tomasza Kolbusza i Piotra Wilama. Ostatecznie Optimus wchłonął Pascala, a z połączenia multimediów i usług internetowych zaczął wykluwać się portal Onet.pl. O szczegółach opowiada Tomasz Kolbusz, były prezes spółki.

Z Tomaszem Kolbuszem rozmawiamy w przedpołudnie w Alchemii, jednym z krakowskich lokali na Kazimierzu (jedna z dzielnic miasta), odległość: 5 minut od budynku Onetu.

Anna Meller: Dlaczego wybrał Pan to miejsce?

Tomasz Kolbusz: Alchemia to miejsce mocno związane z ludźmi z Onetu, bo spora grupa aktywnie tutaj działa, poza tym w Krakowie wszyscy wiedzą, gdzie to jest.

A Pozytywka jest miejscem onetowym? (Pozytywkę - lokal oddalony o jakieś następne 5 minut założył jeden z pracowników Onetu)

Także, ale trudniej tam trafić. Za to Pozytywka jako jedna z pierwszych w mieście oferowała darmowy, bezprzewodowy dostęp do internetu.

Jest jakaś strefa wpływów między Onetem a Interią w mieście?

(Śmiech) Nie, nie ma. Nie ma podziału. To nie piłka nożna. Myślę, że w ogóle na rynku internetowym współpraca konkurentów odbywa się w sensowny i dość przyjazny sposób.

Porozmawiajmy o Pana karierze. Do branży internetowej przeszedł Pan z wydawniczej. Skąd wziął się pomysł na założenie wydawnictwa Pascal?

W czasie studiów wziąłem urlop dziekański i wyjechałem do Londynu, gdzie pracowałem i zarobiłem swoje pierwsze pieniądze. Wróciłem do Polski w roku 1991. To był taki moment w Polsce, kiedy wszystko zaczynało się na nowo. Wraz z moim kolegą z liceum Piotrem Wilamem, który studiował wówczas w Oksfordzie wpadliśmy początkowo na pomysł importu do kraju słowników języka angielskiego, których wtedy w Polsce wciąż brakowało. Za pieniądze, które zarobiliśmy wcześniej w Londynie, mogliśmy sprowadzić ok. tysiąca słowników.

Wtedy założyli Panowie firmę?

Tak. Początki były trudne, bo nie mieliśmy żadnego doświadczenia. Pierwsze dostawy słowników opłacaliśmy z góry gotówką, nie przelewem. Piotrek z Oksfordu zarządzał dostawami, a ja zająłem się dystrybucją. Sprzedawałem słowniki, jeżdżąc od księgarni do księgarni. Rynek był chłonny. W ciągu kilku dni byłem w stanie sprzedać całą dostawę. Potem zaczęliśmy sprowadzać nuty i książki z tekstami piosenek. A następnym etapem miały być przewodniki w języku angielskim

Dlaczego akurat przewodniki?

Bo nie było ich w Polsce. Dość szybko zorientowaliśmy się, że tak naprawdę na rynku potrzebne są przewodniki w języku polskim. Wiedzieliśmy, że nie jesteśmy w stanie sami wysyłać autorów w świat. Postanowiliśmy wydawać tłumaczenia znanych serii wydawniczych. Podjęliśmy negocjacje z kilkoma wydawnictwami w Londynie. I tak powstał Pascal. Tutaj także nie mieliśmy żadnego doświadczenia, wszystkiego uczyliśmy się od zera, często na błędach...

Ale za to mieli Panowie intuicję...

Tak, dużo było w tym takiego zdroworozsądkowego wymyślania. Pascal się szybko rozrósł. W 1995 było to już w miarę okrzepłe przedsięwzięcie. Na targach książki, na które jeździliśmy, zaczęliśmy się stykać z publikacjami elektronicznymi na płytach CD-ROM. To był jeszcze czas przed internetem. Zafascynowały nas pierwsze wydania encyklopedii multimedialnych. Zaczęliśmy się z Piotrem zastanawiać, jak wprowadzić takie publikacje na polski rynek. I w ten sposób trafiliśmy do Optimusa. Zwróciliśmy się do niego z koncepcją współpracy, bo szybko się zorientowaliśmy, że na rynku multimediów sprzedaż ma miejsce nie w księgarniach, ale w sklepach komputerowych a Optimus dysponował najlepszą wówczas siecią sprzedaży. Reakcja Optimusa była pozytywna, a Roman Kluska zaproponował nam współpracę o krok dalej - założenie wspólnej firmy publikującej multimedia. I tak w 1995 roku powstała nasza druga firma Optimus Pascal. A stąd już bardzo niedaleko do internetu. Rok później Optimus zapoczątkował działalność internetową, tworząc w tym celu oddział w Krakowie.

I to Panów zainteresowało?

My interesowaliśmy się wówczas wykorzystaniem internetu w turystyce, bo to było bliskie Pascalowi. Zaczęliśmy wymieniać się z Optimusem informacjami na temat ich i naszych planów internetowych przy okazji spotkań dotyczących multimediów. Roman Kluska nie miał jasności, w którą stronę powinien rozwijać działalność internetową Optimusa. Pamiętajmy, że on sam nie korzystał z komputera i nie używał internetu. Ale miał nosa, był czujny. Zapytał, czy mamy pomysł, jak rozwijać działalność internetową razem z Optimusem. Optimus myślał wówczas o internecie bardziej kategoriami agencji interaktywnej niż medium. Ale stworzył m.in. dużą bazę użytkowników poczty emailowej i katalogował raczkujące zasoby polskiego internetu. Nas zaś (Piotra i mnie) bardziej interesowało pójście śladami Yahoo! Potem nastąpiło kilka miesięcy negocjacji, efektem których było to, że połączyliśmy nasze dotychczasowe firmy: Pascala i Optimus Pascala z oddziałem internetowym Optimusa i stworzyliśmy jedną firmę, która ostatecznie pod nazwą Onet.pl S.A. Zajmowała się trzema działalnościami: internetem jako Onet.pl, wydawaniem książek (głównie przewodników) jako Pascal i multimediami jako Optimus Pascal.

I tak trafił Pan do zarządu Onetu.

Zawarliśmy z Optimusem porozumienie, w wyniku którego tworzyliśmy z Piotrem Wilamem dwuosobowy zarząd o bardzo mocnych uprawnieniach. Roman Kluska na nas postawił, a my także zaryzykowaliśmy wszystko, co do tej pory zbudowaliśmy, we współpracę z Optimusem. A najważniejszym elementem tego porozumienia stał się portal Onet.

Jak Pan ocenia teraz z perspektywy pomysł wchłonięcia Pascala przez Optimusa?

Z punktu widzenia Pascala to nie była optymalna strategia, wydawnictwo trochę ucierpiało, bo najwięcej uwagi poświęcaliśmy Onetowi. Ale utrzymało swoją pozycję najważniejszego wydawcy na rynku turystycznym.

A jakie były początki w Onecie?

W momencie naszego przyjścia w 1998 roku, Onet działał bez jasnej strategii na wszystkich frontach, w tym w dużej części jako agencja interaktywna. Trzeba było stworzyć strategię i odpowiednio skupić zasoby firmy na najważniejszym celu, jakim był portal. Ale nie było to łatwe, gdyż rynek reklamy internetowej nie istniał. Dość szybko wygaszaliśmy jednak inne niż portalowa działalności w internecie i dzięki temu zostaliśmy liderem wśród portali. W 1999 roku wyścig o prymat na rynku przyciągała już uwagę mediów i inwestorów. Boom na internet, choć w mikroskali zawitał do Polski. Firma zatrudniała wielu nowych pracowników i potrzebowała kapitału, gdyż reklama, choć rosnąca, wciąż nie była w stanie zapewnić spółce rentowności.

Czy było wielu chętnych na kupno Onetu?

Wtedy co tydzień ktoś składał jakąś propozycję... Nastąpił ogromny wzrost kursu Optimusa. Nie zakładaliśmy jednak, że Roman Kluska chce wycofać się z biznesu i szuka nabywcy dla całego Optimusa Jego decyzja o sprzedaży kontrolnego pakietu akcji BRE bankowi zaskoczyła nas.

Jaka była Pana reakcja?

Wiedziałem, że to sytuacja przejściowa. Trafiliśmy w ręce inwestora finansowego, jakim był BRE Bank, który nie ukrywał, że szuka inwestora strategicznego dla Onetu. I ostatecznie znalazł - grupę ITI. To był trudny okres, gdyż firmie zaczynało brakować środków a moda na internet na zachodzie zamieniała się stopniowo w paniczną ucieczkę od niego.

Pamięta Pan najtrudniejszy moment w spółce?

To był koniec 2001 roku, kiedy zwalnialiśmy jedną trzecią pracowników, przeżywaliśmy moment negowania perspektyw dla internetu. My w nie cały czas wierzyliśmy, ale media pełne były opinii, że internet nigdy nie stanie się dochodowym medium tak jak np. telewizja. Wielu naprawdę dobrych pracowników musieliśmy wtedy zwolnić a to zawsze jest bolesne doświadczenie.

2000 rok to był jeszcze okresem wielkiej euforii...

Nie cały, pod koniec 2000 roku kursy akcji w Stanach zaczęły spadać.

Czy to prawda, że w okresie boomu im więcej spółka przepalała pieniędzy, tym więcej dostawała od inwestorów?

Nie, to nie jest prawda. Ale prawdą jest, ze wielu inwestorów uwierzyło w świetlaną przyszłość czegokolwiek, co ma związek z internetem, nie rozumiejąc tego medium i inwestowało "na ślepo". Wszyscy początkowo chcieli zając miejsce na rynku i gotowi byli finansować działalność. Wszystko było "przegrzane" przez hossę na rynkach akcji. Menedżerowie często byli pod presją szybkiego inwestowania, by zająć mocną pozycję. No a potem przyszła głęboka korekta, a właściwie zapaść na rynku akcji, z której obronną ręką wyszły najlepiej pomyślane przedsięwzięcia

Czy w Polsce bańka internetowa była duża?

Nie. W porównaniu z innymi rynkami można powiedzieć, że malutka. Nie było w Polsce znaczących inwestycji w cały szereg dziedzin np. w e-commerce. Znaczące fiasko poniosło tylko kilka przedsięwzięć, głównie inwestycji Elektrimu. Możemy mówić o kilku naprawdę nieudanych przedsięwzięciach. Spora część rynku rozwinęła się organicznie, oddolnie, bez dużych nakładów. Hossa do Polski przyszła późno a skończyła się w tym samym momencie co w USA, a więc trwała znacznie krócej i do wielu nietrafionych inwestycji po prostu nie zdążyło dojść.

Zarządzał Pan Onetem przez kilka lat. W 2004 roku przesunął się do roli konsultanta zarządu, a teraz nie jest Pan już związany z portalem. Czy odejście z Onetu było trudną decyzją?

Myślę, że choć trudna to jednak była to naturalna ewolucja po sprzedaży moich akcji. W momencie gdy ITI pojawiło się jako inwestor strategiczny w Onecie, ustaliliśmy, że będę prezesem zarządu przez 3 lata a potem podejmę decyzję, co dalej. Oczywiście decyzja nie była łatwa, gdyż byłem i jestem związany z wieloma wspaniałymi ludźmi, którzy tworzą dzisiaj Onet, ale ostatecznie ją podjąłem.

Jest Pan zadowolony?

Tak jestem zadowolony. Ale nie mam specjalnie więcej wolnego czasu (śmiech).

Dużo Pan podróżuje. Gdzie chciałby Pan jeszcze wyjechać?

Wiele miejsc chodzi mi po głowie, ale przede wszystkim chciałbym pojechać do Azji Południowo-Wschodniej.

Życzę udanego wyjazdu i dziękuję za rozmowę.

Tomasz Kolbusz

Jest współzałożycielem wydawnictwa Pascal, które później drogą kilku przekształceń zostało przejęte przez spółkę Onet. W wyniku tego procesu został akcjonariuszem Onet.pl S.A. i członkiem zarządu portalu (najpierw wiceprezesem, a następnie prezesem). Jest współtwórcą internetowej strategii portalu. W 2004 roku po tym, jak ITI odkupił od niego pakiet akcji Onetu, odszedł z zarządu firmy i doradzał portalowi jako konsultant. Obecnie nie jest już związany z Grupą Onet. Studiował japonistykę. Dużo podróżuje.

Zobacz też:

Wspomnienie o Tomku Kolbuszu (wpis z 28 grudnia 2006 r.)

Historia Onetu, odcinek 1: fiasko tele-planów Optimusa i spotkanie z Gatesem