Wyborcza e-walka o prezydenturę

Nieustanne spory o czas antenowy i oskarżenia o rzekome dyskryminowanie przez media niektórych kandydatów na urząd prezydenta internetu się nie tyczą. Tu każdy jest równy, każdy ma prawo głosu i takie same możliwości komunikowania się z wyborcami. Nikt nie liczy wierszówek, nie wyrywa zdań z kontekstu, nie ma tu pośredników w przekazie informacji. Jak zatem kandydaci wykorzystują swoją e-szansę i jak prowadzą wirtualną walkę o urząd prezydenta RP?

Wyborcza e-walka o prezydenturę
Nie ma kandydata, który nie byłby obecny w sieci. Formy komunikacji z potencjalnymi wyborcami są różne. Do najbardziej popularnych należą dedykowane strony WWW, na których kandydaci prezentują siebie jako polityka, męża stanu i odpowiedzialnego obywatela. Większość witryn wyborczych wyposażona jest w standardowe działy takie jak: "Aktualności", "Życiorys Kandydata", "Relacje ze spotkań z wyborcami", "Wirtualne Biuro Prasowe", "Newsletter" czy rubrykę "Kontakt".

Niektórzy kandydaci pokusili się o bardziej oryginalne działania jak np. Donald Tusk zaprasza na swoją stronę za pośrednictwem nagrania video, a Marek Borowski publikuje blog swojej żony. Adresy stron internetowych kandydatów są promowane za pomocą różnorodnych nośników: plakaty wyborcze, ulotki, koszulki i inne gadżety reklamowe - wszystkie podkreślają interaktywność kandydatów na urząd prezydenta.

Własna witryna to doskonałe miejsce na zaprezentowanie programu wyborczego. W sieci miejsca jest dość i można powiedzieć tyle, ile ma się do powiedzenia. Tusk więc nie godzi się na "chore państwo", za którego leczenie bierze "pełną odpowiedzialność", Kaczyński chce zbudować IV RP (jak przystało na "silnego prezydenta" - "uczciwą RP"), Kalinowski zaś niczym strażnik Teksasu będzie strzegł praw obywatelskich wyborców. Jedynie Lepper jako "człowiek z charakterem" swojego prezydenckiego programu wyborczego na stronie nie przedstawił.

Trzeba jednak przyznać, że dla części kandydatów stworzenie własnej platformy do autoprezentacji w sieci i kontaktu z internautami nie miało większego znaczenia. Ich sylwetki prezentowane są wyłącznie na tematycznych portalach poświęconych wyborom m.in.http://www.wyborczy.pl

WWW czyli Wyniki Wyborczego Wyszukiwania

O pozycjonowanie swoich stron internetowych zadbali niemal wszyscy kandydujący. Rezultaty wyszukiwania dla zapytania "kandydat na prezydenta" są zadowalające zarówno w przypadku Google jak i Onetu. W wynikach wyszukiwania Google.pl, mimo rezygnacji z udziału w wyborach, prym wciąż wiedzie Włodzimierz Cimoszewicz (1. miejsce). Kolejne miejsca zajmują Maciej Giertych (3. miejsce), Zbigniew Religa (5. miejsce), Lech Kaczyński (6. miejsce), Donald Tusk (12. miejsce), Andrzej Lepper (13. miejsce). W liście wyników wyszukiwania Google.pl wyborczy peleton zamyka Stanisław Tymiński zajmując 29 pozycję.

Wyborcza e-walka o prezydenturę

Kampania Henryki Bochniarz

O płatne pozycjonowanie swojej wyborczej strony w wyszukiwarce portalu Onet.pl pokusił się Lech Kaczyński, wykupując link sponsorowany, dzięki czemu objął tu pozycję lidera. Trzecie miejsce należy do Macieja Giertycha, szóste - do Włodzimierza Cimoszewicza, siódme - do Donalda Tuska, a ósme - do Janusza Korwina Mikke.

Nieco gorzej wygląda pozycjonowanie stron internetowych kandydatów w przypadku wyszukiwarki NetSprint. Wśród pierwszych 50 wyników wyszukiwania znalazły się tylko witryny wyborcze Macieja Giertycha oraz Zbigniewa Religi, który zrezygnował z walki o urząd prezydenta.

Mąż stanu i mąż swojej żony oraz interaktywny Stan

Większość kandydatów pokusiła się o zaprezentowanie wirtualnym wyborcom swojej "ludzkiej twarzy". Ważna jest przecież nie tylko charyzmatyczna osobowość, zdolności przywódcze i prezencja. Na swoich witrynach kandydaci nie tylko publikują swoje życiorysy zawodowe, ale pokazują też siebie "od kuchni". Lech Kaczyński zaczyna swoją prywatną historię romantycznie od: "Zakochali się w sobie...", by zakończyć akcentem stabilizacji życiowej, w której widać dzieci, wnuki, mieszkanie, kota Rudolfa i psa Tytusa.

Andrzej Lepper dumny ze swojej żony (wspaniałej matki i gospodyni domowej), uczących się jeszcze dzieci, chwali się powierzchnią gospodarstwa rolnego, liczebnością hodowli trzody chlewnej - solidaryzując się tym samym ze swoim wyborczym elektoratem. O swojej rodzinie, a właściwie rodzinach, opowiada również Stanisław Tymiński. Historia kolejnych małżeństw: "Graciela była moją drugą żoną. Pierwszą była Finka, Pulmu. Rozeszliśmy się po 11 latach szczęśliwego małżeństwa" rozwodów czy licznych potomków stanowi znaczącą część jego życiorysu.

Jednak wyjątkową interaktywnością kandydat na prezydenta Stanisław Tymiński wykazał się w przypadku poszukiwania kolejnej żony, o czym informuje na swojej stronie internetowej: "Postanowiłem zapisać się do internetowego biura matrymonialnego. Zapłaciłem 10 dolarów i po trzech tygodniach byłem drugi na liście wśród najpopularniejszych kandydatów na męża. Miałem do wyboru pół miliona kobiet, 350 tysięcy pochodziło z Chin. Ustawiłem precyzyjne parametry selekcji. Oczekiwałem wyższego wykształcenia, poczucia humoru i upodobań podobnych do moich. Znalazłem kilka pań i zacząłem z nimi rozmawiać 'w sieci'. Wśród nich była nauczycielka z Chin, Mulan. Nie spodziewałem się, że to właśnie ona zostanie moją żoną. Napisałem: bardzo mi się podobasz, ale poznając Cię chciałbym być młodszy. Odpisała: Wcale nie jesteś stary. I tak się zaczęło". No cóż, internet dał mu kolejną żonę, niestety prawdopodobnie po raz kolejny nie da wygranej w walce o urząd prezydenta RP.

Adam Dyba, IDMnet

W tym roku emitowaliśmy reklamy kandydatów do Sejmu, ale jeszcze nie mieliśmy okazji przyjmować zleceń na emisję reklamy żadnego z kandydatów na prezydenta. Główne narzędzie, jakie wykorzystywano to mailing oraz billboard. Nikt nie zdecydował się na wyskakujące formy reklamy z wiadomych względów, aby zbytnio nie denerwować użytkowników. Billboard jest widoczny i nie denerwuje. W mailingu można przekazać znacznie więcej i zachęcić do zapoznania się z programem kandydata na jego stronie internetowej. To pierwszy raz kiedy w polskiej sieci było tak dużo reklam komitetów wyborczych i ich kandydatów. Dlatego też głównymi beneficjantami kampanii wyborczej do parlamentu jak i kampanii prezydenckiej stały się portale. Myślę, że dopiero za kilka lat więcej budżetów reklamowych skieruje się do innych witryn niż portale.

autor: Katarzyna Gruszka