Cyfrowi analfabeci

Nie cały świat jest przygotowany na przyjecie internetu. Niedawno Polskę obiegła informacja, że aż 63% dorosłych nie zamierza nauczyć się korzystania z internetu. To nie jedyny problem. London School of Economics wskazuje, że za internetowym analfabetyzmem dorosłych kryje się internetowa nieporadność ich dzieci. A za biedą Afryki brak perspektyw dla jej mieszkańców.

Cyfrowi analfabeci
W Polsce posiadanie komputera deklaruje 41% przepytanych przez CBOS rodaków, dostęp do internetu zaś 24%. Według optymistycznych prognoz IAB w tym roku liczba użytkowników przekroczy magiczne 10 mln. Według szacunków Gemius, w nieodległej przyszłości już co drugi dorosły Polak będzie korzystał z sieci.

Nadzieja w młodych

Na przeszkodzie stoi jednak mentalność, czyli niechęć do uczenia się. Wbrew powszechnej opinii barierą nie są pieniądze, lecz niski poziom wykształcenia czy miejsce zamieszkania.

Nadzieją są młodzi użytkownicy sieci. Według badań CBOS aż 70% nastolatków korzysta z sieci. Jednak fakt, że porównywalny procent dorosłych - 72% - z sieci nie korzysta, ma wpływ na sposób wykorzystania internetu przez młodsze pokolenie.

Płytkie surfowanie

Dzieci internetowych analfabetów wykorzystują sieć "płytko", przywiązując się do poszczególnych serwisów, rzadko korzystając z wyszukiwarek czy pogłębionych treściowo serwisów. Niski poziom wykształcenia rodziców i brak kompetentnego wprowadzenie dzieci do sieci sprawia, że dzieci nie potrafią podejść do tego medium krytycznie.

Raport London School of Economics podkreśla również fakt istnienia przepaści miedzy dziećmi doświadczonych i wyrobionych internautów, a dziećmi "cyfrowo" upośledzonych rodziców. Dzieci, które nie mogą korzystać z internetu w domu często nie są w stanie poprawnie odrobić zadań domowych. Coraz częściej zdarza się bowiem, że ich treść opiera się na założeniu, że uczniowie do jego odrobienia wykorzystają internet.

Problem biednego

To, że odżywione angielskie dzieci niedouczonych rodziców płytko wykorzystują internet to mały problem. W końcu mają dostęp do sieci w szkole i bibliotekach. Dramatyczniej wygląda analfabetyzm w biednych krajach. W Afryce, według Internet World Stats, z internetu korzysta 1,5% ludności. Na Środkowym Wschodzie 7,5%, w tym w Iraku 0,1%.

Osoba, która nie potrafi obsługiwać komputera, w tym korzystać z sieci, jest współczesnym analfabetą. Oczywiście w naprawdę zacofanych cywilizacyjnie krajach najpierw dobrze jest rozdać ołówki, do czego nawoływał Ryszard Kapuściński. Ale już drugim krokiem powinien być komputer.

Na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos w ubiegłym roku Hector Riuz, szef AMD (Advanced Micro Devices) firmy znanej głównie z produkcji chipów, postanowił zaoferować ludziom mieszkającym w biednych częściach świata komputery za mniej niż 200 USD z dostępem do internetu. Do 2015 roku mają trafić w ręce do co drugiego mieszkańca globu.

Dziwoląg z internetem dla każdego

Produkcja komputerów grubości solidnego tomu encyklopedii, czyli zapieczętowanych pudełek o nazwie PIC (Personal Internet Communicator) rozpoczęła się już pod koniec ubiegłego roku. Pewna ich liczba trafiła już do sierocińców w Afryce oraz zwykłych gospodarstw domowych w Południowej Ameryce i Indiach. Nie trafiają jednak do gospodarstw domowych osób żyjących w skrajnej nędzy - projekt AMD zakłada, że ich klientami zostaną osoby, mogące się pochwalić rocznym dochodem wysokości 5-10 tys. USD.

Komputery są sprzedawane na tej samej zasadzie, co większość telefonów komórkowych - przez operatora, w tym wypadku dostawcę internetu. Półdarmowy komputer nie ma być narzędziem rozrywki dla nastolatków. Jest możliwie okrojony ze wszelkich zbytków - nie można na nim zainstalować nie tylko gier, ale również większości najprostszych programów. Procesory komputerów składanych w Meksyku zużywają zaledwie 1 W energii i współpracują ze 128 MB pamięci RAM oraz 10-gigabajtowym dyskiem twardym. Komputer pracuje pod specjalna wersją systemu operacyjnego Microsoft Windows (krytycy zastanawiają się dlaczego nie pod tańszym Linuksem). Oprogramowanie zawiera przegladarkę Internet Explorere, Spreadsheet oraz komunikator Messenger.

Pomysłodawca - AMD - nie produkuje PICów jedynie z altruistycznych pobudek. Na wytworzenie jednego egzemplarza przeznacza około 160 USD, a sprzedaje je dostawcom internetu po cenie 185 USD. Od dostawcy zależy, za jaką cenę odsprzeda komputer klientowi końcowemu. Koszt jego zakupu może być powiązany z comiesięczną opłatą abonamentową za dostęp do internetu.

Z podobną inicjatywą stworzenia taniego komputera wystąpił również Nicholas Negroponte, założyciel MIT Media Lab. Świat byłby bardziej sprawiedliwy, gdyby każdy kraj zmagał się z polskim czy brytyjskim problemem - jak zachęcić dorosłych do korzystania z internetu i jak sprawić, by młodzież sensowniej z niego korzystała.