Paweł Wujec, Gazeta.pl: internet dopiero się zaczyna

Gazeta.pl obchodzi czwarte urodziny. Jak dziecku bogatych rodziców na starcie było jej łatwiej. Ale - jak twierdzi Paweł Wujec, zastępca szefa projektu internet w Agorze - posiadanie zaplecza ma swoje ciemne strony. Podobnie kłopotliwa bywa też marka. Nasz rozmówca mówi o planach spółki wobec jej internetowego działu. Wyjawia, któremu internetowemu rywalowi Gazeta.pl przygląda się najbaczniej. Tłumaczy też powód zamykania forum dla krewkich dyskutantów i sens wprowadzenia Wiadomka.

Paweł Wujec, Gazeta.pl: internet dopiero się zaczyna
Czy projekt internetowy Agory rozwija się zgodnie z założeniami?

Jeśli chodzi o strategię za ostatnie dwa lata - rozwijamy się zgodnie z planem. W zeszłym roku zrealizowaliśmy wszystkie cele finansowe i zasięgowe.

Jeśli natomiast chodzi o założenia sprzed czterech czy pięciu lat, to na pewno część z nich się nie potwierdziła. Po prostu nie wszystko można przewidzieć.

Czego nie przewidzieliście?

Nikt nie przewidział aż takiej recesji na rynku internetowym w 2001-2002 roku - nie tylko w zakresie wydatków reklamowych, ale też percepcji internetu jako biznesu. Oprócz tego trzeba by mówić o szczegółach. Ja na przykład mogę powiedzieć, że nie doceniłem biznesowego potencjału Gadu-Gadu.

Czy w związku z tym mają Państwo plany wprowadzenia własnego komunikatora? I jakie w ogóle są Wasze plany internetowe?

Jest pewna logika strategiczna, która rządzi tym rynkiem i ona mówi, że powinniśmy koncentrować rozwój wokół tych dziedzin, gdzie jesteśmy mocni i gdzie mamy zaplecze. W przypadku Gazeta.pl to jest przede wszystkim szeroko rozumiana informacja.

Nie wszystko udaje się przewidzieć, trzeba się z tym pogodzić, i nie biadolić tylko szukać nowych pól ekspansji. Po co się bić tam, gdzie są już wszyscy?

Powiedział Pan, że Gazeta dobrze robi informacje.

Tak. Tak uważamy.

A co jeszcze?

Możliwości biznesowych w internecie jest coraz więcej. Nam się wydaje, że są dwa segmenty, w których nam nieźle idzie.

Po pierwsze - szeroko rozumiany kontent. Serwisy newsowe, sportowe, lokalne, tematyczne jak eDziecko, który jest największym serwisem dla młodych mam, czy grupa serwisów kobiecych, których oglądalność zwiększyła się pięciokrotnie w ubiegłym roku. Te serwisy, oprócz tego, że są atrakcyjne dla użytkowników, są też interesujące dla reklamodawców.

Drugi obszar, w którym się dobrze czujemy, to społeczności: forum i serwis blogów. Stworzyliśmy miejsce w internecie, gdzie ludzie chcą się wypowiadać, chcą rozmawiać i dyskutować. Patrząc nie tylko biznesowo, ale i ideowo, taka platforma wymiany poglądów jest bardzo ważna - łamie tradycyjną barierę między medium, które z "ambony" komunikuje swoje prawdy, a ludźmi, którzy mają je wyłącznie odbierać.

Ale ostatnio Gazeta postanowiła zdyscyplinować dyskutantów na forum.

My te działania podejmujemy nieustająco prawie od początku istnienia forum. Mamy kilkudziesięciu moderatorów społecznych, którzy doglądają jakości forum, ale ono bardzo szybko rośnie. Tylko w zeszłym roku liczba użytkowników forum zwiększyła się trzykrotnie. Bardzo byśmy chcieli, żeby wszyscy nasi użytkownicy charakteryzowali się niesłychaną kulturą wypowiedzi, ale niestety tak nie jest. Dlatego potrzebne są zmiany systemowe.

Czy wprowadzony właśnie sposób - konieczność rejestracji - zadziała?

Na pewno pomoże. Ale nie ma jednego złotego środka. Nasz system moderacyjny jest najbardziej rozbudowany w Polsce. I jeśli uznamy, że obecne narzędzia nie są wystarczające, wprowadzimy kolejne.

Jakie?

Na przykład jest taka funkcja na Slashdocie, nazywana chill-out. Jeśli kogoś poniesie w dyskusji i inni to odnotują, na przykład kasując lub źle oceniając jego posty, to taki dyskutant zostaje wykluczony z forum na jakiś okres, np. 48 godzin. Po to, aby mógł się uspokoić, wyluzować i móc wrócić, jak mu przejdzie.

Podobno to jakieś ostatnie komentarze przelały czarę goryczy.

To, co nas niewątpliwie oburzyło i czemu daliśmy wyraz przez umieszczenie oświadczenia na portalu, to absolutnie skandaliczne zachowanie niektórych użytkowników w obliczu zdarzeń tragicznych, na przykład w przypadku śmierci Jana Nowaka Jeziorańskiego. Można dyskutować bardzo ostro, można nawet niekulturalnie, ale nie rozumiemy, dlaczego ludzie piszą głupie, jadowite i nieprzyzwoite posty na temat wielkich Polaków, którzy odeszli. To się dzieje wszędzie w internecie, ale to nie znaczy, że my akceptujemy, żeby to się działo u nas na forum.

Wartością Forum jest wolność wypowiedzi. Ale wartością powinna być też przyzwoitość. Te wartości należy godzić, a nie jest to proste. Jeżeli koncentrujemy się na przyzwoitości, to bardzo łatwo o nadgorliwość i cenzurowanie tego, co nam wydaje się niemiłe i niekulturalne. Ale nieskrępowana wolność słowa oznaczałaby przyzwolenie dla anonimowych obrzydliwości. Będziemy dążyć do tego, by poziom dyskusji był jak najwyższy, przy zachowaniu formuły forum otwartego.

Forum jest olbrzymie, kwestie polityczne to jego wycinek i nie jest powiedziane, że my te same reguły musimy stosować do wszystkich części forum. Na forum Kuchnia naprawdę nie ma niekulturalnych dyskusji. Problematyka spaghetti nie oburza tak ludzi, jak na przykład kwestie palestyńsko-izraelskie.

Gazeta.pl ma słabą pozycję w usługach internetowych. Czy będą tu zmiany, czy Agora będzie promować swoje usługi, np. pocztę? Wprowadzi nowe?

Mamy pewne plany dotyczące poczty. Ale więcej myślimy o forum czy blogach, gdzie nam idzie dobrze, niż o dziedzinach, w których mamy pozycję słabą lub żadną, jak na przykład o wyszukiwaniu czy czacie. Nie należy toczyć wczorajszych bitew. Gdybyśmy dzisiaj podjęli decyzję, że zbudujemy olbrzymi czat, to strategicznie byłoby to nierozsądne. Są czaty na Interii, Onecie... Nie tędy droga.

Nam wyszło z badań jakościowych, że marka Gazeta.pl, która kojarzy się z Gazetą Wyborczą, stanowi magnes dla użytkowników poszukujących wiarygodnej informacji i dobrych treści. Ale ta marka stanowi zarazem pewne obciążenie w przypadku usług internetowych. Ludzie na grupach fokusowych mówili "Gazeta to są informacje! Pocztę to mamy na wp.pl". Trzeba więc pamiętać o tym, że oprócz cech funkcjonalnych każdego produktu jest też marka, która wpływa na percepcję użytkownika i sprawia, że on jest bardziej skłonny zaufać w danej kwestii innej marce.

Co ciekawe, dokładnie takie same problemy ma NYtimes.com, którego szef opowiadał publicznie, że ponieważ użytkownicy kojarzą tę witrynę z wydaniem papierowym, to nie dostrzegają całej masy działań, które znacząco odbiegają od profilu gazety - np. e-commerce'u.

Marka na pewno pomaga w pozyskiwaniu reklamodawców. Na ostatniej konferencji Impactor można się było jednak dowiedzieć, że przybliżony udział Gazeta.pl w torcie reklamowym nieco zmalał. Przez trzy lata utrzymywał się na poziomie około 12%, w tej chwili spadł do 9,48%.

Są różne szacunki. To jest około 10%.

Wiem, że nominalnie to nie są duże zmiany, bo z reklamy Gazeta ma coraz więcej, gdyż coraz więcej pieniędzy idzie na reklamę online. Jednak udział spada...

Nasz udział zmniejszył się w pierwszej połowie 2004, teraz - po reorganizacji działu sprzedaży i przyjściu Benity Jakubowskiej - sądzimy, że będziemy w stanie go obronić. Choć oczywiście, im większy rynek, tym większa konkurencja ze strony innych graczy.

Jednak kluczową informacją, z naszego punktu widzenia, jest że że w drugim półroczu 2004 mieliśmy dodatnią EBIDTA, i planujemy dodatnią EBITDA na cały 2005 rok. Z wewnętrznych prognoz, które wykonujemy, wynika że finansowo będziemy ładnie rosnąć. Oczywiście, decyduje o tym rynek reklamowy - bo to jest obecnie trzy czwarte naszych wpływów - ale też inne gałęzie. To oznacza, że pilnowanie udziału w rynku reklamy jest ważnym celem, ale nie jedynym.

Niektóre działania biznesowe wprost przekładają się na wyniki samego pionu internetowego, ale są też takie, które mają znaczenie dla innych części Agory. Na przyklad w grudniu uruchomiliśmy możliwość umieszczania ogłoszeń do Gazety papierowej przez internet. Jeśli z czasem udałoby się 10 czy 15 procent ogłoszeń przenieść do tego kanału, to spowoduje to olbrzymie korzyści logistyczne i oszczędności.

Drugi przykład działalności związanej nie tylko z samym portalem, to sprzedaż prenumeraty miesięcznika Kuchnia. Udało się nam liczbę prenumeratorów podwoić. Takich działań na pewno będzie więcej.

Pion internetowy myśli więc w kategoriach pożytku dla całej spółki Agora?

Musimy myśleć o sobie, bo jesteśmy pionem, który się sam rozlicza. Ale oczywiście, im więcej jest działań, które budują synergię pomiędzy pionami spółki, tym lepiej.

A co pomoże samemu internetowemu pionowi?

Będziemy się koncentrować na informacjach, szeroko rozumianym kontencie i forum, co długoterminowo będzie owocować wzrostem zasięgu. Oprócz tego pilnujemy jakości naszej grupy docelowej i jakości treści w serwisach tematycznych, które są dla nas interesujące. Czyli na przykład w grupie serwisów kobiecych, która nam urosła w zeszłym roku pięciokrotnie. Będziemy pilnować serwisu gospodarczego, który nam urósł około dwukrotnie. W tych miejscach, które są dla reklamodawców interesujące i gdzie się pojawiają wartościowi ludzie, trzeba śrubować popularność. I uruchamiać nowe serwisy, które też mogą się stać atrakcyjne.

Na przykład, mamy 20 serwisów lokalnych, które zostały tak zaprojektowane, by móc je prowadzić przy minimalnych kosztach. One są atrakcyjne dla ludzi, ale lokalny rynek reklamowy w internecie dotąd praktycznie nie istniał. Jednak można spodziewać się, że to się zmieni.

Czyli zaczaili się Państwo na lokalnych rynkach.

Czekamy, aż rynek dojrzeje.

Innym segmentem, który ma potencjał wzrostu - ale to się dopiero okaże - jest sport. Sport na Zachodzie przyciąga olbrzymie pieniądze reklamowe, a w Polsce tak sobie. Większość mediów sportowych, może oprócz tych, które generują największą oglądalność, jak przy okazji skoków Małysza w telewizji, ma niewiele reklam. Nie ma percepcji, że sport to najlepsza okazja, by złapać facetów w wieku 20 - 35 lat, bo oni nic innego nie oglądają.

Ale i to zaczyna się powoli zmieniać. A my mamy dobry serwis sportowy, który można rozwijać. Zrobimy to, jeśli dojdziemy do przekonania, że poniesione nakłady zwrócą się nam w dość krótkim czasie w postaci wpływów z reklamy, albo z innych źródeł.

Czy planujecie budowę nowych serwisów?

Tak, ale nic na siłę. Nie mamy umowy z zarządem spółki, tak jak było w Wirtualnej Polsce, że jesteśmy premiowani za liczbę serwisów (śmiech).

W zeszłym roku nowych lub bardzo zmienionych serwisów było mnóstwo. Zbudowaliśmy serwis Wiadomości z prawdziwego zdarzenia, z newsami 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Na stronie Wyborcza.pl wydzieliliśmy najważniejsze teksty z wydania papierowego "Gazety". Zwiększyliśmy oglądalność serwisu gospodarczego i chcemy go w tym roku lepiej wyeksponować. Wkrótce też pokażemy zmieniony i poprawiony serwis sportowy. Będziemy rozwijać serwisy związane z czasopismami Agory - Avanti, Cztery Kąty, Ładny Dom.

Naszym najmłodszym dzieckiem jest program, który nazywa się Wiadomek, i który jest czytnikiem RSS, powiązanym z systemem powiadomień o najważniejszych newsach dnia. To jest działanie wynikające z dość banalnej obserwacji, że internet w coraz większym stopniu ucieka od przeglądarek i wchodzenia na strony WWW. Ludzie nie mają na to czasu, więc zamiast oczekiwać od internauty, że wejdzie na naszą stronę i przeczyta sobie wiadomości, można mu zaproponować taką aplikację.

Czy technologia RSS w dalszej perspektywie nie zagraża takim tworom jak portale, które mają wszystko?

RSS to ułatwienie dla użytkownika. Rzeczywiście jest jakimś zagrożeniem dla portali, ale generalnie wszystko jest zagrożeniem. Gmail jest zagrożeniem, Google News są zagrożeniem... Jeśli człowiek koncentruje się nie tylko w działalności biznesowej, ale też w życiu, tylko na zagrożeniach, to bardzo niewiele może zrobić. Na RSS należy patrzeć w kategoriach okazji, możliwości.

Wiadomek jest szansą na zachowanie marki w erze RSS, bo jest stworzony przez Gazeta.pl, ma jej logo i kilka obowiązkowych newsów z tego źródła.

Tak, ale my udostępniamy inne kanały RSS jako pierwszy duży portal w Polsce. Dzięki RSS fragmencik informacji pochodzącej od nas ludzie mogą przeczytać gdzie indziej. Frustrowanie się z tego powodu byłoby całkowitym niezrozumieniem internetu.

Myślę, że w internecie dużo lepiej funkcjonują te podmioty, które są otwarte na nowe rozwiązania, niż te, które się zamykają w swoim zamku i mówią "wstęp 69 złotych".

Kogo państwo postrzegają jako swojego głównego rywala?

Oczywiście naszymi konkurentami są te podmioty, które mają istotny udział na rynku reklamy - portale i sieci. My jesteśmy jednak dość wyjątkowi w czołówce polskich serwisów internetowych, dlatego że w przeciwieństwie do Onetu, Wirtualnej Polski czy o2 zbudowaliśmy naszą pozycję w oparciu o kontent i serwisy informacyjne, a nie usługi. I dlatego trudno nam wskazać pojedynczego, głównego konkurenta.

Jeżeli chodzi o inspiracje, to obserwujemy Onet, bo jest największy i to jest nasza powinność.

Czasem można usłyszeć, że Gazecie to było łatwo. Że taki portal o2, to był garażowy prawie i sam wszystko, własnymi rękoma musiał budować. A Gazeta na wejściu miała infrastrukturę, pieniądze i ludzi do pracy.

To rzeczywiście jest wartość. Ale ludzie najbardziej cenią to, czego nie mają. Funkcjonowanie w ramach dużej korporacji nie oznacza przecież, że nowe przedsięwzięcia powstają jak po maśle. W przypadku internetu był ocean wysiłku, by zbudować mosty pomiędzy wydaniem papierowym, a portalem. To olbrzymia zasługa redakcji "Gazety Wyborczej", która podjęła się pracy na rzecz internetu, oraz Heleny Łuczywo, która od początku budowała ten portal i nadała mu dynamikę, organizując współpracę między redakcjami, a nowym medium.

Zresztą na świecie internetowe inwestycje wielkich koncernów medialnych wypadają zdumiewająco słabo. Time Warner w Internecie odnosił porażkę za porażką, i w końcu połączył się z AOL. Walt Disney zrobił portal Go, który upadł... Niełatwo się przenoszą doświadczenia ze starego medium. Nowy rynek zmusza do zmiany kanonów myślenia.

To nie zmienia oczywiście faktu, że mamy olbrzymi szacunek wobec tych podmiotów, którym się udało bez zaplecza.

Czas na ostatnie słowo.

Dla nas nastał bardzo ciekawy czas. W tyle głowy mamy jeszcze czarne wizje, czy w ogóle na internecie będzie można zarobić, czy nie będzie to finansowa "czarna dziura". Planujemy dodatnią rentowność na poziomie EBIDTA. Mamy całkiem przyjemną pozycję zasięgową i oglądalność w polskim internecie. Nasz portal stoi na swoich nogach. Teraz zadaniem jest, by na tym nie poprzestać.

Trzeba dostrzec, że internet dopiero się zaczyna. Liczba interesujących możliwości biznesowych jest większa, niż kilka lat temu, choć może nie są one oczywiste. Trzeba podjąć się nowych rzeczy, które zwiększą naszą rangę w internecie, jak i finansowe znaczenie nowych mediów dla Agory. Tak, aby za kilka lat móc spojrzeć z rozrzewnieniem na to, co mamy dzisiaj - że to taki mały serwisik.

Wywiad autoryzowany