Polscy politycy a Internet - kto się boi e-maila?

W przededniu wyborów do Parlamentu Europejskiego postanowiliśmy sprawdzić, czy nasi parlamentarzyści rzeczywiście odpowiadają na pytania zadawane przez wyborców drogą elektroniczną - wszak każda z partii posiada na swojej stronie adres e-mail. W politycznym teście Internet Standard obnażamy e-gotowość naszych władz. Która z partii najszybciej reaguje na internetowe zapytania użytkowników? Przekonajcie się sami.

Polscy politycy a Internet - kto się boi e-maila?
Pod dziewięć adresów, które znaleźliśmy na partyjnych witrynach, wysłaliśmy list z prośbą o wyjaśnienie, czy program wyborczy danej partii uwzględnia zagadnienia dotyczące rozwoju społeczeństwa informacyjnego w Polsce. Taki e-mail otrzymały: Platforma Obywatelska, Prawo i Sprawiedliwość, Unia Polityki Realnej, Socjaldemokracja Polska, Samoobrona, Liga Polskich Rodzin, Sojusz Lewicy Demokratycznej, Polskie Stronnictwo Ludowe oraz Unia Wolności.

W naszym teście postanowiliśmy sprawdzić dwie rzeczy. Po pierwsze, liczył się czas reakcji na przesłany przez nas e-mail. Dodajmy, że każda z wiadomości została wysłana z żądaniem potwierdzenia odbioru, więc mieliśmy możliwość sprawdzenia, które z wiadomości zostały przeczytane przez naszych polityków. Badaliśmy również efektywność korespondencji elektronicznej - chcieliśmy sprawdzić, czy za pośrednictwem e-maila parlamentarzyści będą nam w stanie udzielić informacji na temat swoich planów realizowania idei społeczeństwa informacyjnego w naszym kraju. Przecież tyle mówi się o rewolucji, jakiej dokonać ma Internet w życiu każdego obywatela ze względu na możliwość załatwiania wszelkich spraw przez Sieć.

Kto pierwszy?

Zdecydowanie najszybciej na przesyłane e-maile zareagowała Unia Polityki Realnej. List od przedstawiciela tej partii otrzymaliśmy już po 2 godzinach od wysłania naszej korespondencji. Drugie miejsce pod względem szybkości działania zajęła Socjaldemokracja Polska. Odpowiedź przyszła po trzech godzinach. Na trzeciej pozycji uplasowało się Prawo i Sprawiedliwość, którego reakcja była o pół godziny dłuższa od Socjaldemokracji. Co dla niektórych może wydać się zaskoczeniem - czwarte miejsce przypadło Samoobronie. Partia Andrzeja Leppera odpowiedziała na nasz e-mail po 5 godzinach i o 7 godzin wyprzedziła reakcję Platformy Obywatelskiej. PO było ostatnią partią na naszej liście, od której otrzymaliśmy list. Ani SDL, ani LPR, UP oraz PSL i UW nie udzieliły nam odpowiedzi. Co więcej, od żadnego z tych ugrupowań nie otrzymaliśmy nawet potwierdzenia odbioru naszego maila, co pozwala nam przypuszczać, że nikt z reprezentantów tych partii nie odbiera poczty przychodzącej na konto, którego adres widnieje na partyjnej witrynie. Powstaje jedynie zapytać dlaczego? Czy te ugrupowania uznały, że internauci nie są wystarczająco atrakcyjną grupą wyborców? Z kolei partiom, które odpowiedziały na nasz e-mail, pozostaje pogratulować e-gotowości i otwartości na dialog z użytkownikami Sieci.

Nie e-mail, tylko telefon

Chęć rozmowy z internautami to jednak nie wszystko. W naszym teście badaliśmy również samą rzetelność odpowiedzi. I tutaj wynik jest znacznie gorszy. Otóż, żadna z partii politycznych nie udzieliła nam drogą elektroniczną odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób zamierza rozwijać ideę społeczeństwa informacyjnego, realizować Strategię Lizbońską, zadbać o obniżenie cen dostępu do Internetu. Każde z ugrupowań, od którego otrzymaliśmy e-maila, zachęcało nas do kontaktu telefonicznego z przedstawicielem swojej partii. "Proszę w tej sprawie telefonicznie skontaktować się z Krajowym Biurem Partii" - dyplomatycznie odbijał piłeczkę Julian Kosik z Samoobrony - "Adres oraz numer telefonu znajduje się na naszych stronach WWW". "W poniższej sprawie polecam kontakt z panem posłem Tadeuszem Jarmuziewiczem, zajmującym się w PO problematyka infrastruktury i informatyzacji" - informował Michał Suliborski. Dodajmy tylko, że ze wspomnianym posłem Internet Standard próbował się skontaktować w przeszłości dwukrotnie. Nasze e-maile pozostały jednak bez odpowiedzi.

Wygląda zatem na to, że nasi politycy raczej unikają kontaktu drogą elektroniczną. I pewnie takie nastawienie szybko się nie zmieni. Chyba że sprawdzą się słowa premiera Francji Jeana-Pierre'a Faffarina, który zapowiadał możliwość głosowania w następnym wyborach do Parlamentu Europejskiego przez Internet - a to powinno pobudzić e-aktywość naszych polityków. Na przygotowanie się do kolejnych wyborów mają 5 lat.