Polska bez rewolucji

Stopniowo wejdą na nasz rynek nowi gracze, co pozwoli obalić rządzących w Polsce oligarchów. Zmiany w prawie telekomunikacyjnym wpłyną korzystnie na sytuację wielu firm. Z drugiej strony Polska będzie ponosić znaczne koszty wynikające z bycia członkiem UE – mówi #Andrzej J. Piotrowski, dyrektor Centrum im. Adama Smitha#.

Polska bez rewolucji
Oczekiwania, że pierwszego maja nastąpi rewolucyjny przełom są projekcją frustracji dominującej obecnie u Polaków, a nie realną oceną sytuacji. W telewizji tak donośnie obwieszczano obniżki cen na usługi telekomunikacyjne, że TP SA nie pozostało nic innego jak uczynić przynajmniej jakiś gest. I rzeczywiście jest to jedynie gest. Telefonia stacjonarna, ruchoma, Internet - to wszystko jest w Polsce droższe i trudniej dostępne dla odbiorców niż w krajach UE. Zachowajmy jednak klarowność spojrzenia - to nie wina TP SA, że ma rachityczną i pozbawioną hormonów konkurencję.

Przez minione dwa lata narosły jedynie opóźnienia w przystosowywaniu sektora telekomunikacyjnego do środowiska gospodarczo-prawnego UE, które przecież nie zatrzymało się w miejscu. Teraz zmiany będą następowały nieco szybciej i - co ważne - w przewidywalnym kierunku.

Pojawienie się nowych graczy w sektorze będzie jednak następowało stopniowo. Wcześniej można spodziewać się nasilenia konkurencji w "miękkich" obszarach - tych, które nie wymagają znacznych inwestycji, i których wynik nie ucierpi przez słaby poziom deregulacji. Za nimi pojawi się fala "merges and acquisitions", wprawdzie niewiele wnosząca do oferty sektora ale zmieniająca nieco układ sił. W konsekwencji osłabi się rola oligarchów i to dopiero otworzy drogę do "zazębienia" mechanizmów rynkowych.

Korzyści wynikające z majowej akcesji to przede wszystkim stopniowe porządkowanie prawa oraz stosowanie prorynkowej logiki w prawie dotyczącym sektorów hi-tech. Możemy się również spodziewać agregacji potencjału nabywczego wyrównującej szanse UE w stosunku do rynku USA (stopniowo ceny produktów Hi-Tech w USA i UE będą się wyrównywać). Szybciej upowszechnią się dobre (tzn. sprawne ekonomicznie i społecznie) wzorce.

Z drugiej strony będziemy mieć do czynienia z rozmydleniem niektórych celów w pseudospołecznej frazeologii, wzrostem biurokracji oraz zwiększonym narzutem fiskalny na obywateli i przedsiębiorstwa. Dojdzie do przeregulowania działów, będących domeną oferty małych i średniej wielkości przedsiębiorstw. Będziemy musieli ponosić koszty "przymusowej" kooperacji w programach badawczo-rozwojowych. Wobec znacznego obciążenia składkami dla UE na krajowe finansowanie nie zostanie praktycznie środków, co będzie oznaczać dalszą degradację nauki, za wyjątkiem niewielkich nisz. Możemy spodziewać się również efektu "wyizolowanego wessania" - makroekonomicznie nasz rynek będzie podlegać uwarunkowaniom prounijnym (np. cła w obrocie z USA) bez czerpania korzyści z uregulowań tworzonych "na zamówienie". Związanie gospodarcze z gigantami przeżywającymi recesję i unikającymi reform przyniesie retorsje, za które zapłacimy i my.