Media elektroniczne nie zdały egzaminu w czasach kryzysu
- 21.04.2010, godz. 07:23
Państwo się zatrzymało. Trudno jest ocenić na ile ten stan wywołali - przerażeni powagą sytuacji - politycy, a na ile dali się ponieść mediom wciągniętym w nastrój żalu po poległych. Te zaś - zamiast informować - zajęły się w kryzysie autoterapią wspomnień.
Wizerunek elektronicznych mediów informacyjnych opiera się o umiejętność zdobycia informacji z pierwszej ręki i intuicję wyboru ważnych spraw z potoków serwisów informacyjnych. To tworzy imperatyw szybkiego i elastycznego reagowania. Można by zakładać, że kryzys jest specjalnością kanałów informacyjnych, skoro działają w warunkach ciągłej gotowości do profesjonalnej analizy i komentowania niespodziewanych wydarzeń. Niestety kryzys poważny - jak ten zapoczątkowany katastrofą rządowego samolotu 10 kwietnia - pokazuje, że wszystkie media informacyjne mogą się na ponad tydzień pogrążyć w niemal całkowitej alienacji wobec otaczającego świata. Stają się nie tylko uczestnikiem tragicznych wydarzeń. Interpretując emocjonalnie swoją rolę świadka historii transmitują wszystko. Przestając jednak informować pogłębiają objawy, a najprawdopodobniej również skutki kryzysu. A przecież misja mediów informacyjnych polega na informowaniu, a nie na ponurym marketingu prywatnej zbiorowości smutku. Podobnie bywa zresztą z każdym kryzysem, również ubiegłorocznym, ekonomicznym.
Państwo w żałobie
W tej atmosferze media prawie pominęły: 2000 zabitych w trzęsieniu ziemi w Chinach; rozmowy na temat rozbrojenia nuklearnego w Waszyngtonie; skutki ujawnienia oszustw banku Goldman Sachs, a dedykowanie Polakom kolejnej trzydniowej żałoby w Brazylii - ogłoszonej po lawinach błotnymi w Rio de Janeiro - zinterpretowano wyłącznie jako żal po ofiarach katastrofy w Smoleńsku. Dopiero wiadomość o wybuchu islandzkiego wulkanu Eyjafjallajökull przebiła się do nas jak sygnał z odległej planety, ale głównie jako kolejne fatum nad Polską, zagrażające obecności oficjalnych gości na pogrzebie pary prezydenckiej. Trzeba było kilku dni, aby telewizje odzyskały zdolność do rozmowy z ekspertami o tym, czym w istocie jest wybuch wulkanu i jakie mogą być gospodarcze skutki zablokowania sytemu transportu powietrznego Europy.