Konkurencja w szerokim paśmie zamiast deregulacji

Ponad 300 amerykańskich firm ISP utworzyło organizację BroadNet Alliance, która zabiegać ma, jak wyrazili się jej przedstawiciele, „o przyszłość konkurencyjnego rynku szerokopasmowego”.

BroadNet Alliance połączył siły ponad 300 lokalnych, regionalnych oraz ogólnokrajowych amerykańskich firm ISP. Przeciwstawiają się oni propozycjom amerykańskiej Federalnej Komisji Komunikacji (FCC) oraz części Kongresu, dotyczących rynku dostępu szerokopasmowe. BA ocenia je jako złe dla konkurencyjności rynku i dalszego rozwoju usług szerokopasmowego dostępu do Internetu.

Propozycje zakładają na przykład, że dostawcy Internetu nie będą mogli korzystać z sieci regionalnych operatorów telekomunikacyjnych. W efekcie, jak ocenia BroadNet Alliance, powstanie zamknięty system, w którym korzyści odnosić będą przedewszystkim duże telekomy. Według BroadNet prawdziwym przeszkodą rozwoju usług szerokopasmowego dostepu do Internetu jest fakt, że operatorzy nadal kontrolują “ostatnią milę” miedzianego kabla, którą Sieć łączy domy i firmy.

Obecne prawo zapewnia ISP równy dostęp do sieci operatorów. Sytuacja taka powstała po wydzieleniu z AT&T 22 lokalnych oddziałów w 7 telefoniach regionalnych. Tych operatorów nazwano Baby Bells. Otrzymali oni zakaz zajmowania się zarówno produkcją sprzętu, jak i świadczenia usług długodystansowych. To pozwoliło na rozwój firm świadczących dostęp i inne usługi internetowe - obecnie w USA jest łącznie 7000 firm ISP. W zdecydowanej większości jednak – wąskopasmowych. Obecnie tylko 10% Amerykanów korzysta z dostępu szerokopasmowego. Zwrócił na to m.in. prezydent Bush, który uznał rozwój tych usług za bardzo ważny. Prezydent wzywał w minionym tygodniu do “agresywnego rozwoju szerokopasmowego dostępu” i poparł propozycje przedstawione przez FCC. Na mocy obecnych regulacji z 1996 roku, Baby Bells muszą udostępniać swoje linie DSL konkurentom, wchodzącym m.in. w skład BroadNet. W zamian nie otrzymują jednak dostępu do ich linii i zmiany tej sytuacji się domagają.

Tymczasem według BroadNet, operatorzy kontrolują obecnie 93% linii dostępowych i de facto są dominującymi dostawcami usług “ostatniej mili”. I to jest właśnie powód, dla którego tylko 10% Amerykanów, jak przedstawiono w raporcie FCC, korzysta z usług szerokopasmowych. Wykorzystując swoja dominującą pozycję, Baby Bells utrzymują i podnoszą cenę DSL dla ISP i dla użytkowników. Ogranicza to także liczbę firm świadczących usługi dostępu szerokopasmowego I w efekcie – konkurencję na rynku. Propozycje FCC i niektórych członków Kongresu, wzmacniają pozycję telekomów, co przełożyć się może tylko na dalszy wzrost cen tej usługi. Zdaniem Broadnet więc, to wzmacnianie konkurencyjności, a nie planowane deregulacje mogą przyczynić się do rozwoju usług szerokopasmowych w USA.