Pierwszy miesiąc Getina

Od giełdowego debiutu Getina minął miesiąc. W poniedziałek do obrotu dopuszczone zostały akcje serii E, jednak giełdowi gracze nie wykazali zainteresowania tym faktem. W dniu debiutu walorów kolejnej serii nie zawarto żadnej transakcji.

Na początku maja br. na giełdzie rozpoczęły się notowania walorów serii A, B, C oraz PDA serii E Getina. Debiut odbył się bez fajerwerków. Na zamknięciu pierwszej sesji, w której papiery brały udział, płacono za nie 3,65 zł. W ciągu całego miesiąca pobytu na parkiecie, kurs Getina oscylował wokół tej wartości. W ostatni piątek ustalił się na poziomie 3,6 zł.

Prezes wrocławskiej spółki, Piotr Czarnecki, zapowiadał podczas debiutu akcji, ich spokojny marsz w górę. W odróżnieniu od większości innych spółek sektora IT, posiadacze walorów Getina mieli nie być narażeni na „wariactwo nieustannej huśtawki kursu”. Prezes dotrzymał więc słowa. Jednak, czy obecny bezruch lub wręcz brak zainteresowania akcjami serii E jest korzystny dla spółki?

„W sytuacji dramatycznego spadku notowań na całej giełdzie, oceniam to jednoznacznie: nasi akcjonariusze nie chcą pozbywać się walorów Getina” - uspokaja Piotr Czarnecki.

W opinii analityków nieduży obrót papierami Getina wynika z ogólnej sytuacji makroekonomicznej oraz małej znajomości firmy.

„Indywidualnym inwestorom nie dostarczono tak obszernej informacji, jak miało to miejsce w przypadku części innych debiutujących spółek internetowych” - ocenia Katarzyna Perzek, analityk BIG Banku.

„Nie przyciągamy i nie chcemy przyciągać małych, niepewnych, krótkoterminowych graczy - stabilny kurs gwarantują nam duzi inwestorzy” - podkreśla jednak Piotr Czarnecki. Obecna sytuacja potwierdza więc dobre, zdaniem prezesa Getina, ulokowanie emisji. W przypadku innych debiutów, kiedy to kurs podbijali mniejsi inwestorzy, obejmujący dużą część oferty, najczęściej kończyło się to szybko - kilkudziesięcioprocentowym spadkiem kursu.

„W obecnej chwili firmy muszą bronić się wynikami finansowymi” - podsumowuje Piotr Czarnecki. „Na kondycję spółki nie mają wpływu jej notowania, dopóki nie nosi się ona z zamiarem nowej emisji, a w przypadku Getina nie mamy z tym do czynienia” - ocenia prezes Interii, Tomasz Jażdżyński.

Historia Getina nie jest czymś niezwykłym na warszawskim parkiecie, a jedynie przykładem tendencji ogólnej ostatniego czasu. Papiery niedużych i średnich spółek odnotowują obecnie raczej małe obroty, co zresztą często ma się nijak do ich wyników finansowych. Przykładem może być Macrosoft, który jako spółka technologiczna, jest pokrewny Getinowi. Pomimo swoich niezłych wyników finansowych i silnej pozycji na rynku (14 miejsce w Polsce, wśród przedsiębiorstw produkujących gotowe pakiety oprogramowania, w zestawieniu TOP 200 Computerworld’a), firma znalazła się w jednym z domów maklerskich na „czarnej liście” spółek, na walory których bank nie przyzna kredytu.

Także w ocenie analityków giełdowych, wartość spółki nie ma wyraźnego odzwierciedlenia w jej kursie. „W gruncie rzeczy jednak ta firma korzystnie wyróżnia się na tle innych spółek sektora IT w ofercie publicznej. Dlatego można w nią inwestować bezpiecznie, o ile o bezpieczeństwie w przypadku przedsięwzięć internetowych jeszcze można mówić” - ocenia Katarzyna Perzek. Tym bardziej, że to dopiero początek giełdowej epopei spółki, która wedle słów jej prezesa, „dopiero się rozpędza”.