Tydzień z Internet Standard

Rozmowy Optimusa z Gatewayem zakończyły się fiaskiem; polska firma związała się z jego rywalem Compaqiem. Wnioski?

Liczą się czyny nie słowa, jak ktoś kiedyś powiedział. W tym wypadku o kondycji rynku lepiej świadczą decyzje biznesowe, niż oceny i analizy – w dużej mierze z sufitu wzięte. Agencje badawcze błądzą we mgle tak samo jak wszyscy inni – wziąć wyniki z przeszłości znaleźć wskaźnik zmiany i na jego podstawie obliczyć co będzie za 5 lat. Wysoce to zawodna metoda, ale z braku czegoś lepszego, dziennikarze i tak upowszechniają opinie owych współczesnych wróżek. Już lepiej zawierzyć intuicji i trzeźwości sądów doświadczonych biznesmenów.

Compaq to światowy lider produkcji komputerów, Gateway - firma z pierwszej dziesiątki. Na kluczowym amerykańskim rynku jest największym detalistą, Compaq natomiast swoją pozycję zawdzięcza w większym stopniu dostawom dla dużych firm. W Polsce również zdobywa rynek dzięki temu sektorowi klientów.

Optimus, jako producent komputerów, poprzez alians z Compaqiem oddał ten rynek sojusznikowi. I słusznie, ponieważ przewaga zachodnich koncernów staje się na nim zbyt duża. Jednocześnie jest to rynek największych i najbardziej zyskownych kontraktów. Może za pośrednictwem Compaqa nowosądeckiej spółce uda się uszczknąć z niego co nieco, oczywiście nie pod własną marką. Gateway raczej by mu w tym nie pomógł, ponieważ sektor, przez co większych snobów zwany „enterprise”, nie stanowi domeny hiperdetalisty. Analitycy Gatewaya musieli stwierdzić, że w Polsce nie zarobią na detalicznej sprzedaży komputerów – dziedzinie w której biją rywali w USA.

Wnioski są oczywiste: producenci komputerów mogą „strzyc” w Polsce firmowego klienta; klienci indywidualni to gołe owieczki. W okresie zastoju gospodarczego dotyczy to całej gospodarki, w tym internetowej. W najbliższym czasie liczyć się będzie sektor B2B. Pierwsze ożywienie w sektorze konsumenckim nastąpi nie wcześniej niż IV kw. bieżącego roku. Przedsiębiorcy bowiem to takie nudne stworzenia, które zawsze będą się starały zminimalizować koszta a Internet bez wątpienia takie możliwości daje. Wystarczy tylko namierzyć grupę najbardziej zdesperowanych, stworzyć dla nich jakąś platformę transakcyjną i kasować prowizję.

Klienci indywidualni to zupełnie inna historia. Ci nie będą szaleć w okresie dekoniunktury i kupować tylko to co niezbędne. Nie pożywią się na nich także sklepy internetowe. Przy aktualnych cenach połączeń telefonicznych rzadsze będą odwiedziny na stronach WWW. Spadną, i tak minimalne, zyski ze sprzedaży powierzchni reklamowej w Internecie. Krótko mówiąc idą ciężkie czasy dla B2C, których niejedna firma, żeby nie wskazywać palcem, nie przeżyje. Nie ma się co jednak na klientów indywidualnych obrażać, ponieważ jak „dostaną speeda na zakupy” (jak by powiedzial mój 15-letni brat cioteczny), to pohamować się nie mogą. Na internautach wyrósł Amazon, Yahoo! czy AOL i w rynku klientów indywidualnych drzemie największy potencjał w każdej branży. W końcu sprzedaje się znacznie więcej samochodów osobowych niż dostawczych, a Volskwagen (czy nawet Daewoo) to wieksza firma niż Scania.