Internetowym kradzieżom sprzyjają stare zasady rozliczeń

Stare zasady korespondencji banków z klientami sprzyjają defraudacji pieniędzy za pomocą Internetu.

Obecnie mija do kilku tygodni, zanim klient otrzyma pocztą wyciąg z konta obrazujący jego wydatki w ostatnim okresie. Kilka dni trwa także księgowanie transakcji, po którym dopiero ostatnio dokonane na koncie operacje mogą trafić do wiadomości klienta.

W tym czasie osoba, która np. podstępem weszła w posiadanie danych o karcie płatniczej, ma wystarczająco dużo czasu, żeby zrobić zakupy na czyjś koszt. Wyjściem z sytuacji może być jedynie usprawnienie korespondencji (np. wysyłanie komunikatów pocztą elektroniczną lub natychmiastowe powiadamianie czy żądanie potwierdzenia operacji przez telefon komórkowy). Te techniki są jednak kosztowne i zastosowało je dotychczas niewiele firm.

Następnym ułatwieniem dla złodziei jest obawa banków przed utratą zaufania. Według badań brytyjskiej agencji ratingowej Experian, dziewięć na dziesięć przypadków kradzieży przez Internet w ogóle nie jest zgłaszane policji, na ujawnienie zaś takich strat zdecydowało się tylko 57 procent badanych instytucji finansowych.

Agencja podaje jednak, że na razie nie ma powodów do wycofywania się z handlu elektronicznego. Przy założeniu nawet najbardziej pesymistycznych szacunków internetowej defraudacji pieniędzy, jej wartość może wynosić najwyżej 1 procent ogółu obrotów w e-biznesie.

I choć niektóre firmy podały, że wartość sieciowych kradzieży w ich przypadku może sięgać 10 procent obrotu, tylko 15 procent z badanych zastosowało techniki automatycznej identyfikacji klienta.